Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Twórcze marzenia kontra mary senne


Dawno nie pisałam bo dziwny harmider zapanował w pracowie. Wprawił on, ten harmider, w rezonans moje dwie półkule mózgowe. Konsekwencją ich rezonansowania jest kompletne wypalenie i brak inwencji twórczej. Natworzę się tyle scenariuszy siedząc w pracowie, że uszami para bucha i po wyjściu już nie mam siły. Jednak ludzie bez wyobraźni mają w życiu prościej. Może bardziej ubogo, ale nie komplikują sobie życia scenariuszami. I tak oto moja chora wyobraźnia w przeciągu minuty jest w stanie powiesić na najbliższych drzewach i krzewach kilkanaście brzydkich z charakteru i duszy osób. Następnie te osoby, zerwane z wisielczych sznurów, z kosami w dłoniach maszerują na rzeź niewiniątek. W następnej minucie wyobraźnia podsuwa mi inne rozwiązanie, równie malownicze jak powyższe. Ja naprawdę nie powinnam myśleć, bo mi to nie idzie. Bardziej nadaję się do pisania i wymyślania bajek dla dorosłych, niż do pracy w pracowie.

Za to dieta ma się świetnie dla odmiany. Nie dość że się jej trzymam to zaczyna być widać i udało mi się załapać na kilka komplementów, czego ostatnimi czasy w moim życiu było za mało. Nie były one zbyt wysokich lotów, ale na bezrybiu i rak ryba. Mam zatem nadzieję na ludzką twarz mojej piątkowej wagi. Chociaż ona bywa mocno kapryśna. Do tego jeszcze mam takie dziwne wrażenie, ale mogę się mylić, że spadek na wadze jest widoczny na człowieku dopiero po jakimś czasie, jak się trochę ten człowiek obkurczy. Jakby skóra się zwijała, albo postać się zwijała. Takie tam obserwacje od czapki.

W każdym calu dietuję się zdrowo, aktywnie wymyślając, jak to się poruszać i jak znaleźć pretekst do tegoż ruszania się, po to tylko żeby się nie ruszać, czyli w tej kwestii nadal niezmiennie twarda jestem i poślad będzie ugniatał kanapę zamiast falować na wietrze. Przynajmniej jestem tego świadoma. I tak sobie marzę o wynalazku, który zrewolucjonizuje rynek dietetyczny. To będzie takie coś, zakładane na czaszkę, i kiedy dla przykładu człowiek pomyśli, że jest maratończykiem i przez 2 godziny będzie myślał, że biegnie w maratonie, to jego ciało odbierze to tak, jakby rzeczywiście biegł. I spali odpowiednią ilość kalorii, a mięśnie same nabiorą odpowiedniego kształtu. I to będzie wynalazek na miarę Nobla. A zatem biorę się za marzenie o wynalazku i o Noblu. Oba nierealne i nie pojawią się w mojej bytności, a jakie przyjemne. A tyłek na kanapie.

  • aniaczeresnia

    aniaczeresnia

    25 marca 2016, 14:16

    Zamiast marzyc o tym wynalazku zacznij go konstruowac, bo bardzo by mi sie przydal! Wesolych Swiat!

    • Lachesis

      Lachesis

      25 marca 2016, 15:25

      Wesołych :-)))

  • beaataa

    beaataa

    24 marca 2016, 12:36

    Może spróbuj biegać, myśląc, że na kanapie leżysz sobie:) tu dopiero siła Twojej wyobraźni zostanie sprawdzona:)

    • Lachesis

      Lachesis

      24 marca 2016, 17:41

      :))))))))))) Dobreee

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.