Troszkę zawaliłam. W sobote dopadła mnie kontuzja i nie zrobiłam treningu, odpuściłam żeby przeszło. Wczoraj miałam dzień wolny, ale za to strasznie mało zjadłam przez problemy z TŻ jakoś nie miałam ochoty. Dzisiaj troszkę lepiej już. Trening zrobiony, ponad 1h dieta przestrzegana. Jedyne z czego się mogę cieszyć to to, że nie ciągnie mnie do słodyczy i prócz jednej rurki z nadzieniem kakaowym(ta biedronkowa :D) nie ruszyłam od przeszło 1,5 miesiąca ;)
Zmodyfikowałam swój plan treningowy, więc zobaczymy podczas tygodniowego ważenia jak spisuje się zmiana.
polihymnia
23 stycznia 2017, 22:58mnie też zupełnie nie ciągnie do słodkiego :D zadowalam się zdrowymi deserami własnej roboty :D
Kyriana
24 stycznia 2017, 15:06Jakimi na przykład? Może bym coś ściągnęła od Ciebie :D
polihymnia
24 stycznia 2017, 15:51z moich ulubionych: trufelki z musu daktylowego z mąką kokosową, olejem kokosowym, odrobiną kakao i obtoczone w wiórkach, batoniki musli (to już jako drugie śniadanie bo mają po 270 kcal), serniczki na zimno (zrobić galaretkę i jak płyn przestygnie zmiksować z jogurtem naturalnym i do lodówy- są pycha :D ) teraz mam w planach pokombinować z musem czekoladowym z awokado i tofurnikami :D ale to jak się uporam z tym co do tej pory narobiłam :P
annaewasedlak
23 stycznia 2017, 19:03A ja rurek nigdy nie lubiłam. Trufle to moja pięta Achillesowa
CookiesCake
23 stycznia 2017, 18:57Hahah ja te rurki to kiedyś kupowałam bardzo namiętnie, potem przychodziłam do domu, robiłam kawkę z mlekiem, odpalałam jakiś film, i po 40 minutach opakowanie było puste, a mój brzuch wołał o pomstę do nieba żebym się ogarnęła :D
Kyriana
23 stycznia 2017, 19:27Pamietam te czasy, oj pamiętam. Jak się coś robiło a paczka rurek magicznym cudem znikała w mgnieniu oka ;)