Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzisiaj raniutko obudzil mnie


glos sumienia, i powtorzyl, zebym sie przygotowala modlitewnie na wyzwanie dnia! Wstalam wiec raniutko, co do mnie nie podobne!- tak raniutko,ze wlaczajac TV , pierwsze co uslyszalam i ujrzalam - to modlitwa do Sw. Michala (cos w rodzaju nowenny, czy koronki...) Trwalam przy tej modlitwie z przekonaniem, ze przyda mi sie ona dzisiaj...Potem, obudzilam Dzieci, wzielam prysznic, doprowadzilam Coreczke do porannych obrzedow (sniadanie, mycie zebow, ubranie...), no i zastanawialam sie, gdzie ta pulapka dnia , ktorej przeczucie mnie przesladowalo od pierwszego otwarcia oczu?  Niedlugo mialo sie wypelnic...Otoz, corka uczy sie zawiazywania sznurowadel u butow, co jest dla Niej - nie lada wyzwaniem! Poniewaz jest juz duza, wiec wstyd byloby nie umiec  radzic sobie z takim "prostym" wyzwaniem, wiec szybko wlozyla (nowe, swiecace sie czystoscia) butki  i zawiazala szybko sznuruwki u pierwszego buta, az tu nagle - ryk! Wrzask! Tak...Czulam , ze z drugim butem nie poszlo tak latwo, wiec Corcia wpadla w histerie, "umilajac" nam reszte dnia w taki sposob, ze juz spoznione do szkoly - zaczelysmy sie klocic. Doszlo do malej szarpaniny za rekaw kurtki (na przyspieszenie), ale nic nie przynosilo skutku. W koncu - ruszylam pierwsza, liczac, ze Corcia pospieszy za mna czym predzej. Ale, Ona  swoje! Juz bylysmy spoznione dziesiec minut , jak dotarlysmy do szkoly. Jako spozniona - corka musiala wpisac sie do zeszytu, no i w z placzliwym obliczem - wkroczyla do pokoju sekretarki, ktora nie omieszkala Jej zapytac sie, co sie stalo, a moja Corka w odpowiedzi palnela ,ze ja Ja mocno pobilam, bo Ona nie dawala soebie rady z zawiazaniem sznurowadel!!! Myslalam , ze padne trupem! Sekretarka z wielkim zaklopotaniem - spojrzala na mnie , potem na Corke, i wiedzac, ze cos z ta historyjka nie jest prawdziwie - stanowczo odpowiedziala, ze nalzey slucha mamy, gdy ona o cos prosi, nie dajac wiary tej czesci historyjki o pobiciu! Owszem, byl klaps na tylek, i szarpniecie za rekaw, ale zeby zaraz o pobicie mnie oskarzyc? 
   No i na powrot do problemu mojej Corki. Juz to przezylam rok temu, myslalam,. ze policja mi dziecko odbierze, bo takie tu standarty, ale szczesliwie szkola zna mnie i moje podejscie do wychowania, wiec nie dali sie zwariowac prokotularnym postepowaniem, puszczajac mnie "wolno"...Doradzili jednak kontakt z dzieciecym psychologiem, bo Mloda ma niezla fantazje i szantazuje mnie  swymi chumorkami- raczac otoczenie roznymi makabreskami, ktore maja tlumaczyc Jej niesurbordynacje...
   Po powrocie do domu, zryczalam sie jak bobr, glowa mnie rozbolala, polozylam sie do lozka, nic mnie nie moglo ruszyc z niego...
   Po dwoch godzinach wstalam, wypilam (troche)kawy, przelknelam cos tam, po czym zadzwonila vi-ce dyrektorka szkoly, by podzielic sie za mna efektami poznawczej rozmowy z moja Corka.  ( taki oficjalny protokol postepowania w wypadku  donosu na rodzinne naduzycia natury fizyczno-psychicznej). Po chwili rozmowy ze mna , potwierdzila sie (moja) teoria  o manipulacyjne podejscie dozycia mojej (kochanej, dobrego serca...) Corki. Trzeba cos zrobic.   Widmo psychologa urzeczywistnia sie coraz bardziej. Sama (moja) milosc do dziecka nie wystarcza, trzeba pomocy z zewnatrz, nie wolno sie dac zastraszac Dziecku, bo skonczy sie to dla nas obu zle...Maz mial ( i ma!) racje, ze dzieci wyczuwaja slaby punkt rodzicow  i wykorzystaja go z cala bezwzglednoscia (jesli maja sklonnosci konbinatorsko-manipulacyjne), ze trudnobedzie sie z tego wszytskiego wyplatac...
    Coz, sny mialam prorocze, podszepty sumienia -  i tym razem mnie nie zawiodly...Teraz tylko pomocy czekac od Sw Michala Archaniola, ktory trwa nie tylko przy mnie...No, ale i samej  trzeba czynic wiele wiecej...O wiele wiecej niz do tej pory...
  • tomasia

    tomasia

    20 listopada 2009, 08:32

    ja powinnam już "siedzieć" jakby ktoś policzył moje małe i większe furie...

  • karinadulas

    karinadulas

    18 listopada 2009, 08:03

    zaniedługo dziecku nie bedzie mozna kazac posprzatc pokoju bo nas oidda do sadu za znecanie, a jak bedziemy starzy to nas oddaja do domu starców i do tego własnie prowadzi takie wychowanie i pozwalanie im na wszytsko, ja rozumiem nie wolno bic, znecac sie, ale od klapsa jeszcze nikt nie umarł

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.