wil sie z bolu! Oczy wywracaly sie ku gorze...Bylam sama w pokoju...Niesmialo powiedzialam "dziendobry". Przez glowe przeszla mi mysl, ze chyba "odchodzi", ale zaraz sie z tej mysli wycofalam, bo przeciez, gdyby tak bylo, to bylby pod "pelnym " wyposazeniem aparatury, ludzie wokol, rodzina.A tu nic takiego sie nie stalo!
Godzine pozniej, zauwazylam maly ruch pielegniarek, myly Go- bo sam nie mogl sie ruszyc. Nie mogl....bo juz nie zyl! Jaki mnie wyrzut sumienia sciga! Przeciez, On umieral tak samotnie i w takim bolu! Moglam sie chociaz zatrzymac na chwilke, cos powiedziec, chociaz slowko...
Dwie godziny pozniej, wchodza dwie kobiety na oddzial, pytajac sie o Niego, ale One jeszcze nie wiedza , ze On ju nie zyje...(taka procedura, One prowadzily samochod, wiec nie dzwoni sie na komorke z taka wiadomoscia i w takim momencie...)Pielegniarka bierze je na bok, i wyjasnia okolicznosci smierci "bylam przy Nim, umieral lekko, spokojnie, pogodzony...)Coz, jak Go juz nie ma, to niech Innym nie zostaje bol powiekszony o szczegoly umierania w cierpieniu, w osamotnieniu...Te-zostana ze mna...
anakow
8 stycznia 2011, 20:04pozdrawiam gorąco. choć rzadku tu goszcze..zapewniam-pamiętam:-) wszystkiego dobrego w Nowym Roczku... duuużo siły (aby udźwigać ciężar dnia powszedniego)...duuużo zdrowia (bo jak zdrowie jest to wszystko się jakoś kręci).
ToJaMajka
10 listopada 2010, 23:33mile to co napisalas :*
ToJaMajka
7 listopada 2010, 08:52kiedy Cie czytam, podziwiam Twoja empatie. Spokoju