No i masz, jak już się zaczęłam rozkręcać, waga pokazała 55,9 to wszystko szlag trafia, a to wszystko najprawdopodobniej przez zbliżającą się @ (piszę najprawdopodobniej bo mam zawsze mega nieregularne, więc nigdy nie wiem kiedy się pojawi). Oprócz wzrostu wagi do 56,8 kg jeszcze jeden syndrom pozwala mi przypuszczać, że to już niedługo. A mianowicie jestem mega zdołowana i nieznośna. Chce mi się płakać, brakuje mi motywacji i nadziei na zmianę, wszystko mnie wkurza, wydzieram się na cały świat, jestem zmęczonma i nic mi się nie chce :(. Dobrze, że tak mam tylko przed @, bo inaczej to chyba psychoterapia by mnie czekała :) Dodatkowo zaczęło mnie boleć gardło. Wyczyściłam dzisiaj kotłownię wraz z piecem z okazji zbliżającego się sezonu grzewczego i teraz nie wiem, czy ten ból to od jakiegoś wirusa czy ilości sadzy w moich drogach oddechowych.
Niech wszystko wróci na swoje tory !!!
marmelade
19 października 2012, 13:41Cześć, zaczepiam Cię, bo mam to samo :) Wagę, wzrost, @ i spadek nastroju, który odbija się na lokatorach i sąsiadach (bądź jakiejkolwiek istocie zywej, która zechce się do mnie odezwać bądź odłożyć coś zbyt głośno/gwałtownie) Tylko mnie niestety podły nastrój męczy trochę częściej niż w okolicach okresu, ale może na psychoterapię jeszcze za wcześnie ;)