Śniadanie (grahamka z serem, warzywami i rybą z puszki, tradycyjnie rooibos z cukrem trzcinowym):
Drugie śniadanie (dwie gałki lodów śmietankowo-owocowych z lokalnej lodziarni):
Obiad (przepyszny stek z dojrzewającej wołowiny z Sokołowa (około 120 g), trójkątna bułka z różnymi ziarnami, buraczki, pomidorki, sałatka szwedzka, pieczarki):
Biorąc przykład z jednej z vitalijek, której to pamiętnika za nic w świecie nie potrafię znów odnaleźć, postanawiam zaprzestać szukania sobie wymówek do niećwiczenia i wprowadzam to postanowienie w życie w trybie natychmiastowej wykonalności! Dziś godzinka callaneticsu odhaczona :). Jak wrócę muszę sobie zrobić jakiś rozsądny plan treningowy. A teraz wskakuję do łóżeczka, bo jutro wczesna pobudka. Dobranoc chudzinki.
channahka
25 marca 2013, 14:38Ja też uważam, że na drobne grzeszki można sobie pozwolić - człowiek się lepiej czuje niż wtedy, kiedy obarczony jest tysiącem dietetycznych zakazów :). Ćwiczysz, trzymasz się diety, więc te lody to też nie koniec świata:). P.S. Ładnie robisz zdjęcia.
madllen1984
22 marca 2013, 07:31Czasem lepiej zjeść coś zakazanego.. niż katować się a później mieć napady "żarcia"