Jak ten czas ucieka, jeszcze niedawno było ponad 100 dni do końca teraz już tylko 79dni, czyli 11 tygodni a ja jeszcze potrzebuję zgubić 10kg, coś czuję, że będzie ciężko, prawie 1 kg na tydzień, już nie raz próbowałam się odchudzać i z doświadczenia wiem, że to nigdy nie był 1 kg tygodniowo.
Będę zadowolona jak chociaż zobaczę 6 z przodu.
Tak jak już pisałam w ostatnim wpisie, zmieniłam swój rozkład posiłków. Mam teraz dużo czasu, więc opiszę ze szczegółami jak to dokładnie wyglądało i dlaczego było to dla mnie bardzo męczące.
- Jadłam pięć posiłków co trzy godziny, akurat tak się mi rozkładały zajęcia, że zawsze jadłam o tej porze o której powinnam.
- Godziny posiłków wyglądały tak 7, 10, 13, 16, 19.
- Niby wszystko świetnie, ale jak widać śniadanie o 7 to dla mnie zbyt wcześnie, owszem jak miałam na 8 na zajęcia, no to siłą rzeczy jadłam o tej 7, ale jak np. była sobota, to ja też budzik nastawiałam i wstawałam. Wszyscy się mnie pytali po co wstaję, a ja odpowiadałam, że muszę zjeść śniadanie. Moja mama stwierdziła, że zachowuję się jak człowiek uzależniony, wstaje bo musi zjeść, zamiast sobie pospać.
- Wstając tak wcześnie zazwyczaj w ciągu dnia chodziłam zmęczona, nie miałam na nic siły, odliczałam tylko minuty ile mi zostało do następnego posiłku, nie mogłam na niczym innym się skupić, myślami byłam ciągle w kuchni, no po prostu koszmar.
- Sama stwierdziłam, że jak tak dalej pójdzie to się w końcu uzależnię, czasem się zdarzało tak, że mówiłam, że gdzieś tam nie pojadę, bo akurat wypada godzina mojego posiłku. Mam dopiero 20 lat, mam cudownego chłopaka, planujemy założyć rodzinę, powinnam się cieszyć życiem, a nie podporządkować wszystko pod jedzenie.
Teraz to się zmieniło, jem wtedy kiedy jestem głodna, oczywiście uważam na to co jem, w końcu chcę schudnąć, ale też bez przesady. Teraz jest 10:13 powinnam być po drugim śniadaniu i już zaprzątać sobie głowę tym co zjem na obiad, a jak jak na razie jestem po pierwszym śniadaniu, nawet sobie jeszcze herbatę dopijam. Czuję się świetnie, wyspana i pełna energii, za dwa miesiące sesja więc pasuje coś zacząć ogarniać :D
Może teraz w skrócie opiszę co jem, albo jak to u mnie bywa w większym rozszerzeniu :)
- Zamieniłam mleko z 3,2% na 2,0 bądź 1,5%( to jest najlepsze, bo nie ma zbyt wiele tłuszczu, a wystarczająco dużo aby rozpuściły się w nim składniki odżywcze zawarte w mleku)
- Jasny chleb, zamieniłam na ciemny, zrezygnowałam z tzw pieczywa tekturowego (niby mało kcal , ale to zależy ile tego zjemy, więc lepiej sobie tym głowy nie zaprzątać)
- Jasny makaron i ryż , zastąpiłam również ciemnym.
- Jeśli chodzi o słodycze, każdy powinien na nie uważać, nie tylko odchudzający się, dlatego od czasy do czasu sobie na coś pozwolę. np wczoraj zjadłam wafle ryżowe polane czekoladą deserową, czasem również jem lody, oraz owoce. Jeśli chodzi o jakieś batony to staram się nawet tego nie kupować, już wolę sobie kupić jakieś cukierki w papierkach, przynajmniej mogę kontrolować to, że będę jeść jednego dziennie, a takiego batona, jak się już otworzy to pasuje zjeść całego, podobnie jest z czekoladą, niby można po kostce dziennie, ale i tak jest cała otwarta i kusi, no chyba, że podzielimy się z domownikami:)
- No i oczywiście nie słodzę herbat, kawę niestety słodzę, ale tylko łyżeczką, zresztą nie piję jej codziennie, może najwyżej raz w tygodniu, albo i rzadziej.
No to chyba tyle. Tak na prawdę dużo nie zmodyfikowałam swojego jadłospisu, Ostatnio jak się mi udało schudnąć to tak na prawdę mój jadłospis został nie zmieniony po prostu jakoś nie miałam ochoty na jedzenia i przez to jadłam mniej, niby się nie odchudzałam, a i tak schudłam i to było piękne, z tym że jak zauważyłam, że chudnę, zaczęłam bardziej kontrolować to co jem i ile jem i prawdopodobnie to mnie zgubiło i znowu przytyłam, teraz walczę od nowa :)
Stwierdziłam , że mi zostało mało czasu, także ucieszę się jak do końca wyzwania zobaczę 6 z przodu, zawsze to już będzie 60 a nie 70 :D
grubasek005
8 kwietnia 2014, 14:17Dasz rade, masz racje nie ma co dostosowywac calego zycia do por posilkow, trzymaj sie