dużo zawirowań dużo rezygnacji.. Stresy problemy hormonalne lenistwo, niedosypianie, siedzenie po nocach i zajadanie smutków, pocieszanie sie jedzeniem, wynagradzanie innych braków, praca, nie myślenie o sobie, myślenie o wszystkich innych i wszystkim innym, brak motywacji, rezygnacja z siebie, marzeń, celów, marazm, wypalenie, poczucie porażki, brak wiary w siebie, brak wiary, że kiedykolwiek mi się uda, obowiązki, zbyt dużo na głowie, zbyt duże obciążenie psychiczne, zbyt duża odpowiedzialność za wiele spraw, za innych, obżarstwo, znajdywanie pociechy i radości w jedzeniu, ograniczenia, brak rozwoju, brak kontaktu z ludzmi (poza pracą,) dom, praca dom praca dom praca. obowiązki praca w domu, dodatkowe zajecia, z racji zawodu mnóstwo czasu przed komputerem, na doopie, bez ruchu, brak aktywności, zmęczenie .... to mniej więcej to co mnie spotkało, co doprowadziło mnie do stanu w jakim jestem teraz. Do stanu w którym jestem niezadowolna z siebie, nieszczęśliwa, wstydzę się swojego wyglądu a moje zaniedbania rozchodzą się już nie tylko na mój wygląd ale także na inne aspekty mojego życia. Przestaje mi zależeć, Nie ważne co ubiorę, nie ważne czy mam bałagan w pokoju, nieważne czy ubrania poprasowane, nic mnie nie cieszy, nic nie motywuj, moje hobby odchodzi na bok, nie chce mi sie, nie mam sił, nie mam ochoty... pustka... Ta droga nie prowadzi mnie do niczego dobrego... Problemy zdrowotne namnażają się jedno po drugim.. ciśnienie, podwyższony cukier, słaba kondycja i zadyszka przy najmniejszym ruchu, ciągłe kontuzje, ciągłe problemy z trawieniem, sztywność stawów,bóle pleców.. napady lękowe... dokąd to mnie zaprowadzi..... Kobieto ogarnij się.....
Ale może jeszcze nie jest dla mnie za późno.. może jeszcze dam radę się podnieść i dam radę zadbać o siebie i ukochać siebie.. Dziś wykonałam 6 dzień Jogi z Adriene... wczoraj odpuscilam jeden bo brakło czasu.. dzis nadrobilam i wykonalam dwa dni..
Muszę się pilnować.. bo odpuszczę dzień.. potem drugi.. potem trzeci i znow wyląduje w tym samym miejscu.. nie nie w tym samym za kazdym razem jest coraz gorzej.. podnoszę się tydzień połtora a potem upadam jeszcze niżej jeszcze boleśniej.....
6 dzień... jeszcze tydzień jeszcze dwa... byle wytrzymać potem będzie łatwiej.. na pewno będzie łatwiej... będzie lepiej.