Dzień ważenie, niby kiepsko a niby dobrze. W poniedziałek po weekendzie było + 3 kg, a dzisiaj -1,5 kg także w efekcie końcowym czy tak jestem na plusie +1,5 kg. ☹ Niby nie dużo, ale jak myślę że już mogłam być o kroczek od celu to szlak mnie trafia.
Czuję się jakbym przytyła 100 kg a przecież tak dużo osiągnęłam…nie wiem co się dzieję☹ Osiągnięcie celu wydłużyło się do 7 lipca, o całe 2 tygodnie ☹
Wróciłam na dietę i nie odpuszczę, nadal zastanawiam się nad zmianą celu na 60 kg. Sama nie wiem czy to dobry pomysł.
Staram się dostrzec też pozytywne strony, spędziłam miły weekend ze znajomymi, zjadłam pyszności z grilla (własnoręcznie przygotowane) i obowiązkowo piwko. Kurde chyba zasłużyłam po 4 miesiącach diety na odrobinę odstępstw?
A jednak te okropne wyrzuty sumienia podnoszą ciśnienie i psują humor ☹
angelisia69
9 czerwca 2017, 16:41zycie to nie tylko dieta,trzeba czerpac z niego jak najwiecej sie da i cieszyc sie bo niestety bywa ulotne.
Barbie_girl
9 czerwca 2017, 14:27Czasem taki reset jest potrzebny ! Waga do końca poleci zobaczysz :-) buziaki
kobietaa22
9 czerwca 2017, 15:39Taka mam nadzieje :)
silene_1310
9 czerwca 2017, 11:32Tak wygląda życie normalnego człowieka, kochana :). Przecież przeciętnie ważąca kobieta raz opcha się kebsem, to drugi raz nie doje kolacji albo wyjdzie pieszo do pracy i jej się wyrówna. Tylko ludzie na diecie starają się z całych sił jeść tyle samo kalorii i mieć liniowe spadki na wadze. A celem nas wszystkich tutaj jest bycie takim normalersem właśnie, a nie ciągła kontrola i liczenie kilogramów.
kobietaa22
9 czerwca 2017, 15:40I jakoś zrobiło mi się lepiej :) masz rację, nie popadam w paranoje :)