wiem, gdzie grzeszę. grzeszę tak bardzo, że przypominam siebie w 9 miesiącu ciąży. rano szklanka wody z cytryną, śniadanie. potem mała przekąska (owoc), w południe coś większego (kanapki, sałatka, etc), potem znów przekąska (kisiel, chudy twaróg) i jest 16.00. a po 4 to już leci lawinowo - włącza mi się odkurzacz, którego nie potrafię wyłączyć, zwłaszcza wieczorem. no i zapomniałam o hicie dnia, czyli coś słodkiego. nie wiem jak opanować chęć jedzenia, bo to nawet nie jest głód, tylko jakaś atawistyczna potrzeba ciągłego zapełniania sobie żołądka. a na noc, żeby zagłuszyć choć na trochę wyrzuty sumienia, herbatka ziołowa na trawienie.
i tak właśnie powstają grubasy. jeszcze 10 lat temu ważyłam 20 kg mniej, a 6 miesięcy temu 5 kg mniej. wolę nie myśleć, ile mogę ważyć za kolejne pół roku. nie wiem, czy uda mi się bez dietetyczki. tylko, czy mnie na nią stać? co 2 tygodnie 200 zeta :(.