Jest mi smutno :(
Właśnie wróciliśmy z Zakopanego i nie mogę sobie znaleźć miejsca... Mimo ulew, jestem strasznie pozytywnie zadowolona z wyjazdu, cholernie pozytywnie zmęczona wspinaczkami i cholernie mi teraz źle. Bo chce wracać !! Wkręciło mnie to wspinanie się na szczyty, to zmęczenie, ten ból nóg i pośladków, to pragnienie i ta radość jak już człowiek zdobył ten szczyt... Zaliczyłam Morskie Oko i Giewont, no i pare innych mniejszych górek, bo pogody nie było. Ale za rok, albo nie wiem kiedy... Zdobęde Kościelec i RYSY !!
PS. Obliczyłam mniej więcej spalone kalorie przy wejściu i wyjściu z Giewontu, wyszło ok. 3.000 kcal :D Nie wiem czy ten kalkulator wiarygodnie obliczył, ale może i tyle ?
I ciekawi byliśmy ile spaliliśmy, idąc nad morskie oko 9 km, w tym ok godzina po schodach kamiennych, potem nad czarny staw, 1 h wejście dosyć hard... potem 1 h zejście też było ciężko bo mokro, a potem znowu 9 km spowrotem. Nawet nie myśle :D
Tetris
26 lipca 2014, 20:55Widoki owszem całkiem całkiem. Jeżeli wiecie co mam na myśli^^
Jenneferr
26 lipca 2014, 20:11Gory maja cos w sobie, ze mimo wisilku i bolu chce sie dotrzec na szczyt, ja wczoraj zolwim krokiem mierzylam sie z Gora Kobiet, i choc dzis wije sie z bolu to mam wielka satysfakcje i te widoczki przed oczami...noi oczywiscie motywacje do cwiczen! dzieki za piekne zdjatka, pozdrowionka