Znalazłam super forum - Małymi kroczkami do celu na lipiec 2010... każdy stawia sobie cel na dany miesiąc oraz postanowienia na poszczególne tygodnie, "tabelkowa forumowiczka" prowadzi publiczną tabelę, w której odnotowuje aktualny stan ważenia i deklarowany cel...
mój pierwszy wpis:
No to dobra... Do roboty :))
Właśnie wróciłam z pedałowania... krótko, bo tylko 30 minut, ale wraz z przesadzeniem 6 tujek i 2 bukszpanów - dzisiejszy bilans wysiłkowy wygląda chyba całkiem nieźle, jutro nie ruszę ręką :) Dlatego już dziś zrobiłam śniadanko na jutro - pół figurki 0% pomidor, dwie rzodkiewki, cebula i ogórek konserwowy + lekkie pieczywko wasowe... pełna prowizorka w oczekiwaniu na menu odchudzeniowe ;)
Waga: 69,00
cel na lipiec: 66,00 (bo to już tylko dwa tygodnie)
Postanowienia na ten tydzień:
1. zapisać się na poranny aerobik
2. jadać śniadania (a to dla mnie nie lada wyczyn będzie, bo od 5 lat się praktycznie nie zdarza :))
3. nie zjeść nic słodkiego przez cały tydzień
4. oprzeć się maminemu obiadkowi w nadchodzący weekend (!!!)
5. zamienić 4 kawy na 4 szklanki wody w pracy :)
6. iść na rower co najmniej dwa razy (co najmniej 1 h)
7. nie zjeść ani jednego kawałka jasnego pieczywa
Zważywszy moje dotychczasowe nawyki - nie będzie łatwo..
Faktycznie łatwo nie będzie, ale coś czuję, że konieczność zdania relacji z postępów i wizja publicznego potępienia niewykonania celu będzie dla mnie doskonałą motywacją... jako zwierzę typowo stadne i dumne ze swej natury bardzom podatna na takie rzeczy :)))
Jeszcze tylko dokumentacja wysiłku fizycznego:
drearqueenie
12 lipca 2010, 13:43nie weyfikuj swojego postanowienia :-) Ja wpisałam 53 bo to ma być mój ostateczny cel, ale jednocześnie wiem, że to wygórowane marzenie. Tak naprawe to narazie chciałabym zejść te 10 czyli do 58, a w grudniu biorę ślub więc te 5 to jeszcze do tego czasu :-) jeszcze tak patrzę, że piszesz o śniadaniach hehe to niesamowite- ja nie znoszę śniadań, od podstawówki w sumie ich nie jadałam, wolę kawę lub herbatę i tyle.... Chociaż wiem, że to pewnie niezdrowe...Mobilizacja wzajemna? :-) Czemu nie ;-] tylko nie wiem na ile umiem zmobilizować kogoś skoro nie umiem sama siebie ogarnac.... ;-)
mate1
12 lipca 2010, 08:07Klaudusieq dopisałam cię do akcji lipcowej tylko mam probę przeczytaj dokładnie zasady i przysli mi na pcztę twój cel główny pozdrawiam
Kachu74
11 lipca 2010, 23:19Gul mi skoczyl , jak zobaczylam Twoj los roweros . Moj byl podobny , tylko bialy jakoby bialy rumak i ja na nim z rozwianym wlosiem . Kupie sobie nowy . Kiedys tam . Myslisz , ze drut pod wysokim napieciem zniecheci cudze lapska od mojej wlasnosci ? Ogladalam kiedys program , ze facet mial grzechotniki w garazu bodajze , zeby mu auta nie zajumali . Tylko skad ja wezme grzechotnika tudziez inna gadzine ????
klaudusieq
11 lipca 2010, 23:08Mamusi przykro nie bedzie.. zatroskana troszkę może być, że "dziecko nic nie chce jeść" ale trochę perswazji i przytulanki i będzie dobrze... gorzej, że mamusia dobre obiadki robi ;) Najlepszy sposób na mamusiny obiadek to nie jechać do mamusi ;) ale dam radę... dam radę... dam radę...
IwonaLucyna
11 lipca 2010, 22:53możesz zrealizować... POZA JEDNYM "obiadek u mamusi" mamusi będzie przykro ! może po prostu postanów że nie dasz w siebie wdusić więcej niż chcesz zjeść :=D
zoykaa
11 lipca 2010, 22:23wstaw pasek wagi, bedzie bardziej przejrzyscie:@)powodzenia !!!glowa do gory, kilogramy w dol!!!!:)