Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Kolejny tydzień za mną!


Cześć :)

Dziś dzień ważenia- waga wskazała 60,2 :) Czyli bez szału, jeśli chodzi o spadek...

 Co do mojej diety , szczerze powiedziawszy było tak sobie.

Przez określenie tak sobie myślę o tym że trzymałam się w większości produktów „dietetycznych” i zdrowych…ale jadłam większe porcje niż sobie założyłam.

Na moje usprawiedliwienie powiem że ćwiczenia naprawdę wchodzą mi w krew.

Od pn-pt codziennie ćwiczę „plecy i brzuch” z Melb, a wieczorami idę na siłkę popedałować, bądź też zrobić kilka długości na basenie.

W weekend nastąpiło delikatne poluzowanie obyczajów. W końcu nic tak nie smakuje jak ciasto od teściowej czy maliny prosto z krzaczka. Ruchu też nie zabrakło jak to na wsi, a i rower stacjonarny  został przetarty z kurzu ;)

 Dziś wracam do walki, pisząc do Was już po porannej MelB i gotując (po raz pierwszy) krem z marchwi z chili ;)

 Ps. Chyba widzę  pierwsze mini zmiany w sylwetce…. Nie chwaląc się zbyt głośno żeby nie zapeszyć.

 A jak u Was? :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.