Burzowo burzowo... Poranek jest mroczniejszy niz 22.00... zawierucha chlasta deszczem w okna, musialam wszysko pozamykac. Niebo rozzloszczone, cieple powietrze kloci sie z zimnym i w efekcie slychac dudniace krzyki na ziemskim padole... Mam wrazenie jakbym mieszkala w innych szerokosciach geograficznych :). Moze przynajmniej powietrze sie poprawi, od tygodnia kleje sie do wszystkiego, nic mi sie nie chce, prysznic niczego nie poprawia bo przy tak wysokiej wilgotnosci powietrza nigdy nie wysycham do konca... Powietrze jest geste, z trudem sie oddycha, zero przeciagu w mieszkaniu... Moze Pan Burza poprawi wreszcie warunki i mnie obudzi, nie mialam takiego zastoju od wiekow, gora rzeczy do zrobienia na mnie czeka a ja na sama mysl o ruchu robie sie jeszcze bardziej klejaca...
Wizyta u dietetyka i dieta nadal przede mna, nadal dokarmiam dzidzie mlekiem i chociaz probuje przestawic ja na butelke to ona ja tylko gryzie odrzucajac koncept ssania :). Mnie to tak do konca nie przeszkadza bo milo ja jeszcze karmic piersia, latwiej no i...jak ten etap sie wreczcie skonczy to juz nic pomiedzy mna a dieta stac nie bedzie... zero wymowek :)!!!
maMuuuska
27 lipca 2013, 10:30Marzę o odrobinie deszczu...ten upał mnie wykańcza i powoduje nieziemską senność...pozdrawiam
Zaczarowanaa
27 lipca 2013, 10:16Marzę o takim poranku a nawet o całym dniu:)