Zaczyna się sesyjne szaleństwo, ale już dwie pierwsze przeszkody za mną. Przede mną 5 egzaminów, po których będę mieć 3 długie miesiące, podczas których pracę nad sobą i swoim ciałem w końcu będę mogła uznać za najwyższy priorytet. Postanowiłam sobie, że czerwiec zrobię sobie miesiącem "wprowadzającym" - małymi kroczkami; staram się jeść mniej słodyczy, wprowadzać zdrowe nawyki żywieniowe, coraz więcej i bardziej zróżnicowanie ćwiczyć, masować + nawilżać ciało... No a od lipca chciałabym już na 100% swoich możliwości rozpocząć dietę + bardzo regularny kalendarz ćwiczeń (chciałabym być w stanie w lipcu już robić tabatę, więc mam 3 tygodnie na podkręcenie kondycji - nie wychodzę od zera, co nie zmienia faktu, że mam przed sobą sporo pracy).
Mam tyle źródeł motywacji, że nie widzę innej opcji niż sukces.
Dobranoc! :)