to nadzieja dla wielu, którzy chcieliby się szybko pozbyć balastu. Dla niecierpliwych, do których z pewnością należę. Mam doświadczenia wieloletnich prób niejedzenia, porażek, kiedy po 16.00 owego dnia ból głowy "zmuszał" mnie do otwarcia buzi i ... włożenia do niej czegoś smaczniejszego niż tabletka od bólu głowy. Wszystkim niecierpliwym powiem - głodówka jest świetną metodą, ale na ćwiczenie charakteru, leczenie niektórych przypadłości, ale jako sposób na trwałą utratę wagi u mnie nie sprawdza się.
Mam także sukcesy: w ubiegłym roku zaliczyłam tydzień na lemoniadzie na bazie syropu z drzew, a w ub. tygodniu zakończyłam swe wiosenne odtruwanie: siedem postnych dni w sześć tygodni. Przyniosły mi nieoczekiwany skutek: zaczęłam dobrze spać. Miałam z tym duże problemy od długiego czasu, więc ten ostatni czas, kiedy wyspałam się się nareszcie należy do bardzo udanych i świetnie rekompensuje trudy postu.
Na wadze jednak nie odczuwam zmian. W obwodach także ciasno. Dla mnie najlepszą metodą jest tu ruch i to w ilościach ekstremalnych: kilka godzin dziennie. To mi się przydarzyło w ubiegłym roku i z dobrym rezultatem. Jednak utrzymanie go nie powiodło mi się - przyszła tegoroczna zima i zastój ćwiczeniowy i po sukcesach w dwa miesiące.
Cóż: zaczynam kolejny raz. Mam wyzwanie plankowe i zastanawiam się o co je uzupełnić. Nie, nie jest to dla mnie "bułka z masłem". Po prostu ciałko się jeszcze czegoś domaga - mało mu.