właściwie przez przypadek, bo musiałam poczekać na samochód. Upał na dworze. U dietetyka puchy i chłodno w pomieszczeniu, to sobie porozmawiałyśmy.
A więc ważę (zważyłam się w końcu) jak na pasku 63,7kg w środku dnia po wypiciu litra wody. Czuję się tak napompowana, że spodziewałam się z 66.
Z tego zatrzymanie wody 5,62kg, a nadmiarowy tłuszcz 4,08kg. Brak niedoborów masy mięśniowej to efekt wysiłku zimą. Zdrowa waga to dla mnie 54 kg. Ostatnio na kalkulatorze u kogoś u nas wyszło mi 59 kg jako optymalna dla mnie waga. Jednak przestawię pasek na 54.
Moje zapotrzebowanie na energię życiową to 1300 kalorii dziennie. Śniadanie powinno się jeść w godzinę po wstaniu, a węglowodany głównie do południa. Kawa, herbata, akohol i sól zatrzymują wodę - dobrze sobie o tym przypomnieć.
Mam do przestudiowania przykładowe jadłospisy. I znów regularność do wprowadzenia w życie - myślenie o zakupach i gotowaniu.
Dietetyczka zdziwiła się, że chcę chudnąć 1 kilogram na miesiąc, ale przekonałam się już, że szybsze tempo to obwisła skóra. I tego nie chcę. 60 kg na Nowy Rok i docelowa waga na przyszłe wakacje. A potem utrzymać ją. To mi w zupełności wystarczy.
Strasznie chce mi się spać, bo dziś niewiele spałam. Załatwiłam kilka spraw mimo, że nie miałam tego w planie i był to bardzo miły dzień.
Shibutek
9 sierpnia 2013, 21:45I to jest racjonalne podejście do diety, powodzenia ;)