Odszukałam dzisiaj swój pedometr i wzięłam go na zumbę, bo byłam ciekawa ile spalam kalorii. Wyszło 623 kalorie! Uwielbiam ten stan, kiedy pot leje się ze mnie ciurkiem, a później nie mam siły przebrać się z powrotem z dresu w normalne ubranie. Jestem wtedy taka szczęśliwa. To chyba endorfiny.
Wczoraj napisałam pracę semestralną, dziś tylko bibliografia i poprawki. Przez wczorajsze siedzenie do ok 2 w nocy dzisiaj ledwo żyłam. Zasypiałam na stojąco w każdym miejscu, prawie zasnęłam na przystanku. Wlałam w siebie hektolitry kawy, ale niestety nic to nie dało.
Muszę Wam się pochwalić - mój Pią jest cudowny. Dzisiaj rano wstał wcześniej, żeby naszykować mi rano śniadanko, kawkę i prowiant do pracy, abym mogła pospać chociaż 15 min dłużej. Jak wróciłam z zumby dostałam szklankę mleka i obiad.
Po moim wtorkowym omdleniu zwariował kompletnie. Zemdlałam z wycieńczenia, zarwane nocki, w pracy kocioł, później zumba ... Po zumbie wzięłam prysznic, potem zakręciło mi się w głowie i zdaniem Pią straciłam przytomność. Nie pamiętam. Od tego momentu mam przerąbane. Pią myśli, że w pracy nic nie jadłam, więc teraz wydzwania co 3 godziny i pyta, czy zjadłam, co więcej każe mnie pilnować koledze z pracy. Na jutro już mi zaplanował co wezmę do biura, a dzisiaj po zumbie oprócz mleka dostałam warzywa i łososia na parze, bo zdrowe. Teraz leżę obłożona poduszkami, popijam herbatę z miodem i cytryną i mam rozkaz o 23 najpóźniej położyć się spać. Kochany jest.
Z innej beczki - dlaczego nie jestem niedźwiedziem, albo bocianem? Przespałabym całą wstrętną zimę albo odleciała do ciepłych krajów. Mróz, śnieg, puchowe kurki to nie dla mnie. Muszę zaopatrzyć się w czapkę i pomimo że, będę w niej wyglądała jak idiotka (w każdym nakryciu głowy tak wyglądam) zamierzam ja nosić. Męża mam więc nikomu podobać się nie muszę. Ma mi być ciepło !
Dzisiejsze meni:
7.00 owsianka z bananem, kiwi, kawa z mlekiem
10.30 kanapka z szynką drobiową, serkiem z ziołami
12.00 Fantazja jagodowa
15.00 pół woreczka ryży z tartym jabłkiem i cynamonem
17.00 mandarynka, pół snikersa
20.00 filet z łososia, trochę warzyw na patelnię, mleko
Wczoraj napisałam pracę semestralną, dziś tylko bibliografia i poprawki. Przez wczorajsze siedzenie do ok 2 w nocy dzisiaj ledwo żyłam. Zasypiałam na stojąco w każdym miejscu, prawie zasnęłam na przystanku. Wlałam w siebie hektolitry kawy, ale niestety nic to nie dało.
Muszę Wam się pochwalić - mój Pią jest cudowny. Dzisiaj rano wstał wcześniej, żeby naszykować mi rano śniadanko, kawkę i prowiant do pracy, abym mogła pospać chociaż 15 min dłużej. Jak wróciłam z zumby dostałam szklankę mleka i obiad.
Po moim wtorkowym omdleniu zwariował kompletnie. Zemdlałam z wycieńczenia, zarwane nocki, w pracy kocioł, później zumba ... Po zumbie wzięłam prysznic, potem zakręciło mi się w głowie i zdaniem Pią straciłam przytomność. Nie pamiętam. Od tego momentu mam przerąbane. Pią myśli, że w pracy nic nie jadłam, więc teraz wydzwania co 3 godziny i pyta, czy zjadłam, co więcej każe mnie pilnować koledze z pracy. Na jutro już mi zaplanował co wezmę do biura, a dzisiaj po zumbie oprócz mleka dostałam warzywa i łososia na parze, bo zdrowe. Teraz leżę obłożona poduszkami, popijam herbatę z miodem i cytryną i mam rozkaz o 23 najpóźniej położyć się spać. Kochany jest.
Z innej beczki - dlaczego nie jestem niedźwiedziem, albo bocianem? Przespałabym całą wstrętną zimę albo odleciała do ciepłych krajów. Mróz, śnieg, puchowe kurki to nie dla mnie. Muszę zaopatrzyć się w czapkę i pomimo że, będę w niej wyglądała jak idiotka (w każdym nakryciu głowy tak wyglądam) zamierzam ja nosić. Męża mam więc nikomu podobać się nie muszę. Ma mi być ciepło !
Dzisiejsze meni:
7.00 owsianka z bananem, kiwi, kawa z mlekiem
10.30 kanapka z szynką drobiową, serkiem z ziołami
12.00 Fantazja jagodowa
15.00 pół woreczka ryży z tartym jabłkiem i cynamonem
17.00 mandarynka, pół snikersa
20.00 filet z łososia, trochę warzyw na patelnię, mleko
A Mikołaj przyniósł mi ptasie mleczko :) Moje ulubione Milkowe :)
Chcę tu zostać i zawsze z Tobą być
nawet kiedy będzie źle.
Chcę tu zostać, bo bez Ciebie to
nie mam siły, by dalej żyć.
reiven
8 grudnia 2012, 12:26jeah!
agggg
7 grudnia 2012, 20:00:) ale masz cudnego męża, no no. nie ma chyba lepszego uczucia od świadomości, że jest się kochanym i że ktoś się o Ciebie troszczy ;) nie zdawałam sobie sprawy, że zumba aż tyle kalorii spala, szok. ile czasu jedne zajęcia trwają? i chyba powinnaś trochę przystopować, skoro omdlałaś. kilka dni odpoczynku sobie zrób :) a co do czapek - też ich nie cierpie. dlatego mam nauszniki i na większe mrozy opaskę na głowę. ;)
Julcia0050
7 grudnia 2012, 09:47Kochanie!!! ja to już Ci coś mówiłam o tym Twoim Idealnym P. ;))) nie mogę Twoich wpisów czytać bo wpadam w kompleksy i dołek :((( gdzie jest taki mój P.???? ;P ach ;))) nie poznałam Cię po nowym profilowym ;))) a już się przyzwyczaiłam do tamtego ;P i pokochaj zimę! jest PIĘKNA :))) ja to dopiero teraz czuję, że żyję i jestem w swoim żywiole ;D ;D nigdy więcej energii nie miałam ;)) na śniegu też się fajnie kalorie spala, polecam ;)) :* ale 3maj się cieplutko, i kupuj tą czapę natychmiast! trzeba dbać o zdrówko :** Ściskam Cię mocno :* PS. Kocham milkowe Ptasie Mleczko!!! ;) kolejny dowód na to, że Twój Mikołaj jest równie zaje***** co P. ;))) :* buziak :*
ewela22.ewelina
7 grudnia 2012, 07:46hehe masz kochanego tego Pią.. .:))) uwazaj na siebie