Jutro ważenie, nie spodziewam się oszołamiającego spadku, bo w poniedziałek mam dostać @. Dietę trzymam czasem mocno, a czasem popuszczam, ale nie odpuszczam (cóż za rym, chyba poetką zostanę ).
Chciałabym ćwiczyć codziennie minimum 30 min, niestety mój grafik i nadmiar zajęć mi nie pozwala. Czasami jak wracam do domu mam siłę tylko walnąć się do łóżka i zasnąć. Całe szczęście dwa razy w tygodniu zumba, chociaż to.
Poza tym to u mnie jakoś dziwnie. Chodzę wkurzona (to chyba przez nadchodzący okres - tak, to sobie tłumaczę), wszystko mi przeszkadza, na nic nie mam ochoty. Jeszcze ta cholerna pogoda! W szkole mnie uczyli, że po lecie jest jesień, nie zima. Chcę jesieni, tej złotej i pięknej, a zima niech przyjdzie wtedy kiedy jej pora i kiedy nakazuje na to kalendarz. Albo w ogóle niech nie przychodzi, nie będę z tego powodu płakać. Śnieg w październiku?! Bez komentarza.
Dzisiejsze meni:
Śniadanie: 3 małe parówki z szynki ("Sokolniki"), kanapka z serem białym, pomidorem, kawa z mlekiem
II Śniadanie: kanapka z białym serem i pomidorem
III Śniadanie: to samo co na drugie, 4 orzechy włoskie (bez łupinek)
Obiadokolacja: makaron ze szpinakiem i łyżką jogurtu naturalnego
Byłam dzisiaj na uczelni dlatego tyle śniadań, a, że domu nic innego nie miałam do jedzenia dlatego tyle tego chleba. Węglowodanów zjadłam chyba za cały tydzień. Przyszły.
Może sobie wymyślę, żeby w przyszłym tygodniu jeść same białka i warzywa? Tylko czy ja wytrzymam bez porannej owsianki z owocami? Albo bez makaronu? Albo bez naleśników? I to podczas @?! To byłoby nie lada wyzwanie.
Niech ciepło będzie z Wami.
Czuwaj!
Tak mocno dusiła w sobie złość, że najchętniej wykrzyczałaby całemu światu jak bardzo jest wkurzona... na Niego.
Chciałabym ćwiczyć codziennie minimum 30 min, niestety mój grafik i nadmiar zajęć mi nie pozwala. Czasami jak wracam do domu mam siłę tylko walnąć się do łóżka i zasnąć. Całe szczęście dwa razy w tygodniu zumba, chociaż to.
Poza tym to u mnie jakoś dziwnie. Chodzę wkurzona (to chyba przez nadchodzący okres - tak, to sobie tłumaczę), wszystko mi przeszkadza, na nic nie mam ochoty. Jeszcze ta cholerna pogoda! W szkole mnie uczyli, że po lecie jest jesień, nie zima. Chcę jesieni, tej złotej i pięknej, a zima niech przyjdzie wtedy kiedy jej pora i kiedy nakazuje na to kalendarz. Albo w ogóle niech nie przychodzi, nie będę z tego powodu płakać. Śnieg w październiku?! Bez komentarza.
Dzisiejsze meni:
Śniadanie: 3 małe parówki z szynki ("Sokolniki"), kanapka z serem białym, pomidorem, kawa z mlekiem
II Śniadanie: kanapka z białym serem i pomidorem
III Śniadanie: to samo co na drugie, 4 orzechy włoskie (bez łupinek)
Obiadokolacja: makaron ze szpinakiem i łyżką jogurtu naturalnego
Byłam dzisiaj na uczelni dlatego tyle śniadań, a, że domu nic innego nie miałam do jedzenia dlatego tyle tego chleba. Węglowodanów zjadłam chyba za cały tydzień. Przyszły.
Może sobie wymyślę, żeby w przyszłym tygodniu jeść same białka i warzywa? Tylko czy ja wytrzymam bez porannej owsianki z owocami? Albo bez makaronu? Albo bez naleśników? I to podczas @?! To byłoby nie lada wyzwanie.
Niech ciepło będzie z Wami.
Czuwaj!
Tak mocno dusiła w sobie złość, że najchętniej wykrzyczałaby całemu światu jak bardzo jest wkurzona... na Niego.
Julcia0050
28 października 2012, 10:04No to mam nadzieję, że jednak ważenie przyniesie miłą niespodziankę ;* i kurczę....u mnie też @ się zbliża....czuję się napompowana jak balon i opuchnięta ile się tylko da, patrzeć na siebie nie mogę :(( my Kobiety to jednak mamy przechlapane z tą małpą ;P trzymaj się Kochanie ;* Miłego dnia Ci życzę :)) PS. Ja też jadam orzechy bez łupinek....ot tak, taka tam fanaberia z mojej strony ;)))) ;* ściskam mocno :)
Tysiia
28 października 2012, 00:31U mnie jeszcze śniegu nie było hmmm