"UWAGA-NADWAGA!"
Toteż biorę się za siebie po raz kolejny, raczej bez pozytywnego nastawienia. Rzygać mi się chce śniadaniem złożonym z dwóch łyżek musli zalanych połową litra mleka. Ale wiem, jestem świadoma, że bez tego sobie nie poradze.
Zaczynam odliczanie. Od dziś 101 dni do naszego ślubu. Suknia wisi w szafie, rozmiarem jest tak akurat. Mam nadzieję, że zrzucenie tych paru kilogramów nie spowoduje, że owa sukienka zleci ze mnie jak z wieszaka i na gwałt będzie trzeba szukać krawcowej.
Wizyta w decathlonie zakończyła się uszczupleniem portfela o sumę dość znaczącą oraz powiększeniem odzieżowego dorobku o:
- wściekle brzoskwiniową bluzę do biegania
- najtańsze buty sportowe
- czarne, rozciągliwe spodnie dresowe (też do biegania podobno)
Niestety nie mogę się zmusić, żeby wyjść w taką pogodę biegać. Tym bardziej, że oskrzela wyją o ratunek - dziwna bezgorączkowa choroba z wielkim kaszluchem. Nie wiem dlaczego, ale kompletnie mnie to bieganie nie kręci. Ale będę próbować się zmusić.
Półtorej godziny temu minęła mi pora lunchu, a ja wcale nie mam ochoty jeść. Doczekam chyba do obiadu.
Czyżby to już był czas na jesienną depresję???