Z odchudzaniem jest dobrze. Jutro ważenie - jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem spadnie 10 kilogramów. Niesamowite. Muszę się przyznać, że trochę sobie podjadam czasem, ale co najwyżej jakiś kęs zabiorę Mojemu z talerza.
Odkryłam też, że gotowanie i pieczenie daje satysfakcję pomimo tego, że samemu nie pałaszuje się zrobionych potraw. Dlatego też zabieram się za pieczenie pierniczków (mam piękne foremki w kształcie zwierząt :), którymi obdaruję rodzinkę i znajomych. To taka mała wprawka przed świętami.
A co się tyczy tytułu dzisiejszego wpisu:
A tak z innej beczki - oglądałam dziś Rozmowy w toku z dziewczynami chorującymi na anoreksję. Jak powszechnie wiadomo, dziewczyny te widząc siebie w lustrze widzą się grube. U siebie zaobserwowałam dokładnie odwrotne zjawisko. Mianowicie spoglądając w lustro widzę się szczuplejszą, niż jestem w rzeczywistości. Moglibyście pomyśleć, że to ja nie przyzwyczaiłam się jeszcze do swojego chudszego o 10kg ciała, jednak muszę zaprzeczyć. Również wtedy, gdy ważyłam 91kg (a był taki okres) uważałam, że owszem, mam lekka nadwagę, ale myślałam wtedy, że taka już jestem. A to już była OTYŁOŚĆ! Dobrze, że w porę się opamiętałam. Zastanawia mnie tylko, czy takie zjawisko ma jakąś nazwę i czy ktoś odczuwa/ł podobnie jak ja.
keszka
9 listopada 2010, 19:44Dobrze wiedzieć, że nie jestem sama :) Czy do lekarza to nie wiem, trzeba chyba tylko mocno sobie uświadomić, że waga nie kłamie i jeśli wskazuje za dużo, to jest za dużo. Chyba pomagają też zdjęcia - na nich widzę, że jednak tego mojego ciałka jest za wiele.
bezliku
9 listopada 2010, 17:29Mam identycznie jak opisałaś. Widzę w lustrze siebie chudszą niż w rzeczywistości jestem, zastanawiałam się czy nie wybrać się z tym do lekarza. . .
zachodniopomorzanka
9 listopada 2010, 17:28mam tak samo...