Jednak szkielet jadłospisu już hula
W pracy sezon imieninowy... Ależ ja jestem łasa na domowe ciasta! Sama nie piekę (oficjalna wersja jest taka, że nie dogaduję się z piekarnikiem. Starym, gazowym, z grzaniem od dołu... A nie, żem beztalencie w tym temacie tej wersji się trzymamy). No i piwa się chce po całym dniu ciężkiej pracy w tej duchocie... Ale kierunek obrany nie idzie w zapomnienie. Wierzę, że jeszcze kilka dni i wszystko ładnie we łbie pyknie!
- na czczo pół grapefruita i kiwi
- omlet z dwóch jajek przełożony plastrem schabu i żółtym serem, surówka z pekinki, pomidorów, oliwek
- zupa z cukinii i czerwonej soczewicy, dużo cebuli i przecier
- zielony groszek w przyprawie curry z makaronem, świeża papryka i rzodkiew.
tracy261
18 czerwca 2020, 19:57Ale smaczne menu! U mnie w pracy też często są ciasta - sama piekę bez okazji jak mnie najdzie :)
Janzja
17 czerwca 2020, 23:20Ja mam plan w razie imienin w pracy, póki co po wirusie nikt nie przytargał jeszcze nic słodkiego więc nie wiem czy zadziała :D. Widzę, że Tobie udaje się odpierać ataki skutecznie :).