A wiem, że potrafimy wyżywić się mniejszym nakładem kosztów i to nasze jedzenie było znacznie lepszej jakości.
Jak można mając więcej funduszy, tak bardzo obniżyć jakość posiłków??? No jak?!
Ano można....
Jak sobie uświadomiłam ten fakt początkowo pomyślałam, że to nie możliwe, pewnie wymyślam jak zwykle... No, ale wystarczy przejrzeć kilka ostatnich paragonów. Nie podoba mi się to co na nich widzę.
Wniosek?
Muszę wrócić do planowania menu na tydzień!!
Proste?
Niby tak. Z pewnością powinno takie być!
A w głowie pustka....
No to próbujemy metodą małych kroczków.
Po pierwsze - jak powinien wyglądać nasz dzień pod względem żywienia?
I tu zaczynają się pierwsze schody... Bo przecież bywa różnie... Dni, w których siedzimy bezczynnie razem w domu jest bardzo mało :( Hmmm, ale jest i plus! Takie dni możemy przeznaczyć na kulinarną "rozpustę". Jak nas poniesie fantazja w gotowaniu to trudno, bez wyrzutów sumienia :D W te dni (piszę te dni, jakby było ich nie wiadomo ile, ale jak uzbiera się ich ze trzy w miesiącu to będzie sukces) pozwolimy sobie na spontaniczne wyjście do spożywczaka. W pozostałe trzymam się planu, i o ile dobrze pamiętam, zakupy były robione trzy razy w tygodniu.
Po drugie - trzeba wyeliminować taką ilość kanapek!
Muszę nabyć termos na obiadki - oczywista sprawa, którą odwlekamy już kilka miesięcy. Teraz dodatkowo jesienna aura (a i pewnie niedługo zimowe mrozy) będą wymagały ciepłego posiłku - a nie kanapek.
Po trzecie - muszę zrobić szkic dziennego menu. Wypisanie kilku wariantów jednego posiłku i trzymanie się tego. Na pierwszy rzut oka może to wyglądać nieco monotonnie, ale wszystko można rozhulać dodatkami ;)
ŚNIADANIE
jajka (jajecznica, sadzone, omlety) lub kanapki (z wędliną lub pastą) + warzywka
II ŚNIADANIE
- w moim przypadku - kefir z płatkami owsianymi, siemieniem lnianym i jakimś owockiem,
- mąż w pracy może uprawiać wolną amerykankę - nie przewidzę w jakiej kolejności zje to, co ode mnie dostaje ;D no, ale załóżmy, jakieś drugie śniadanie wcina ;) Niech to będą owoce ;)
OBIAD
- dania jednogarnkowe - wszelkiego typu gulasze, bigos, fasolka - nagotowanie jednego gara zapewnia jakieś 3 obiady, a żeby się nie nudziło, codziennie będzie inny dodatek, np. strogonow raz podam z kaszą gryczaną, następnego dnia z ziemniakami, kolejnego z kopytkami,
- kotlety mielone, warzywne lub rybne - i jak wyżej - wychodzi ich sporo, wystarczy pożonglować surówkami i kaszami.
PRZEKĄSKA (bo podwieczorkiem nie mogę tego nazwać)
- szklanka lub dwie soku pomidorowego, najchętniej z tabasco ;D
Uwielbiam!!
- a mąż co? pewnie już myśli o powrocie do domu :D
KOLACJA
- zupa -od lat nie używam kostek rosołowych, także te moje zupy gotowane są na jakimś mięsku, z dużą ilością warzyw (czyli włoszczyzną) plus warzywkiem głównym (np. brokułem, cukinią, selerem, itp.) Zabielam śmietaną. Standardowy garnek, którego do tego używam to jakieś 4 porcje.
Hmm... No to chyba ogarnięte!! :)
W ten sposób mam pod kontrolą budżet i menu. Po tygodniu okaże się, czy będę potrafiła wrócić do systemu sprzed miesięcy. A chciałabym, oj chciała!
Przede wszystkim muszę dorwać gdzieś ten termos na obiady!! :)
szarma
18 października 2013, 18:31ja zawsze wszystko planuje i mysle o oszczedzaniu a nigdy mi to nie wychodzi
pitroczna
17 października 2013, 12:23ja tez wlasnie poluje na termos obiadowy, juz sobie jeden upatrzylam :) trzymam kciuki!
ar1es1
15 października 2013, 10:53Trzymam kciuki za planowanie menu i trzymanie się rozpiski:)