Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
wstyd - zakwasy po spacerze...
5 lutego 2013
W końcu się wykurowałam i nadszedł czas na "wietrzenie" ;) Wyłażę z domu i błąkam się po osiedlu minimum 2 godziny. Słonko świeci, ptaki się drą - normalnie wczesna wiosna ;D
Chciałam się rozruszać przed powrotem do ćwiczeń. Jak się okazuje bardzo słusznie.
Mam zakwasy na udach i piszczelach ;D A stopy chyba są zdziwione, że czegoś od nich chcę...
Najśmieszniejsze jest to, że przecież miałam pracę stojącą. I przez bite 12 godzin byłam na nogach, czasem i trzy dni z rzędu (no, niby to było pół roku temu...) A tu po zwykłym spacerku zakwasy? Oj...źle ze mną... Chudnięcie to jedno, ale jakąś kondycję trzeba mieć.
Przecież młoda jestem! Coś nie halo! Mi się to nie podoba! :/
Czyli?
Pracujemy przede wszystkim nad kondycją ;D
pitroczna
6 lutego 2013, 15:39u mnie tez z kondycja kiepsko, ale na szczescie stopniowo sie poprawia ;)
ajusek
5 lutego 2013, 20:49spokojnie, rozruszasz się i będzie dobrze:)