Wkurzona jestem, poirytowana, zmęczona. Nie ćwiczyłam dziś, bo mam @ i mój brzuch przechodzi aktualnie katusze. Zjadałam pączka. W pracy zanudzić na śmierć dziś mogę, no pisanie kolejnego rozdziału magisterki nie mam weny. Mój synek przechodzi chyba jakiegoś rodzaju bunt. Jeżeli nie dostaje tego co chce wpada w histerię, płacze, krzyczy, kopie nogami. Staram się być konsekwentna i nie pozwala mu na wszystko ale są takie dni że da świętego spokoju daje wszystko co chce bo już nie mogę wytrzymać tego ciągłego piszczenia i płaczu. I do tego jeszcze cudowna Teściowa, którą mam czasem ochotę "zabić". Nie ma jak to przed śniadaniem albo obiadem dać słodycze dziecku i na dodatek jej ciągłe mądrości typu "nic mu nie będzie". Wyżalił się trochę mi ulżyło. Wczoraj nie miałam czasu na wpis ale standardowy zestaw ćwiczeń na dywanie był i rower.
Menu
ok 9 - jajecznica z 2 jaj i 2 plasterki szynki + skibka chleba z psztetem
ok 11 - kawałek grześka
ok 15 - miseczka zupy warzywnej + 1 pączek
ok 18.30 - jogurt musli
ok 21.30 - jabłko
Jedyna aktywność dziś to ok 30 min rower i 30 min spacer.
studenciak
4 kwietnia 2014, 09:50cześć! takie są już perypetie z teściową... mama z córką się dogada, bo to samo wychowanie, teściowa z synową już gorzej... ciężka sprawa jeśli chodzi o dzieci, ale mam wrażenie, że wszystkie babcie już takie są... Sama nie mam maluszka, ale wydaje mi się, że kiedy wie, że czasem coś na Tobie wymusi, zaczyna próbować tak robić częściej, a nóż się uda ;) Dużo cierpliwości życzę ;) mam wrażenie, że zajadasz stres słodyczami? trochę dużo ich w Twojej diecie... może byś np. drożdżówkę tuczącą jak diabli zamieniła na ciastka owsiane z kawałkami czekolady? tylko nie kupne, ale takie z piekarni, potrafią być pyszne! ;) a zawsze to zdrowiej, jeśli "musisz coś słodkiego bo zaraz zwariujesz", znam to ;)