No i mamy kolejny poniedzialek. Zaczynam sie na maksa nakrecac na ten caly wyjazd do Hiszpani...tak boje sie tego, ale nie moge sie z drugiej strony doczekac. Wyglada na to, ze z C. sobie wszystko wyjasnilismy i wszystko powoli zaczyna sie ukladac. Plan jest taki, zeby juz do tego czerwca sie nie klocic. Najlepiej jakby wogole sie nie klocic, ale wiadomo jest to totalnie wykluczone w normalnym zwiazku. Teraz jednak przygotowuje sie mentalnie do ciezkiej pracy, ktora mnie w tym tygodniu czeka. 4 nieprzespane noce przede mna. Do piatku rano musze miec gotowa prezentacje. W weekend kompletny brak weny spowodowal, ze prawie nic nie zrobilam. Dlatego teraz 4 noce przede mna, niestety taki los, jak sie pracuje na pelnym etacie i do tego studiuje...
Nie jestem zbyt dumna z postepow dietowych. Wlasciwie to nie ma zadnych postepow...
Wczoraj:
sniadanie:
miseczka cheerios z mlekiem 1.5% (i niestety tu sie konczy dobre odzywianie)
Przekaski:
jakies 6 tostow z serem i ketchupem
Lunch:
duza miska zupy pomidorowej z ryzem
Obiad:
noodle o smaku kurczaka
Przekaski ciag dalszy:
podjadanie podczas przygotowywania moich posilkow na najblizsze dwa tygodnie.
kitkat (!!!)
Cwiczenia:
mozna farbowanie sobie wlosow uznac za sport exstremalny?
Cocainegirl16
19 kwietnia 2010, 14:05Na jaki kolorek farbowałaś?:D Proszę o rychły powrót do diety :D:* A co do nauki - też mam natłok egzaminów :(