Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
bul, bul cz. 1


Bardzo chciałam, żeby od początku było pozytywnie... Hej, patrz! Wszystko jest możliwe! Bo jest ;) Jednak, chyba same rozumiecie, że ten początek nie będzie tak wesoły, ponieważ zaczyna się w niewesołym punkcie. Ale mam prośbę. Mimo wszystko, myślcie już o rezultacie, o tym, co będzie.  Już dziś wyobraźcie sobie życie bez nałogu, co będziecie robić, jak wyglądać, jak spędzać czas i z kim. Tak, bulimia to nałóg i nie ma co się oszukiwać, Drogie Panie. Piszę „Panie”, gdyż podejrzewam, iż głównie one będą czytelniczkami tej książki. Oczywiście, Szanownych Panów również witam serdecznie ;) Jeśli to czytacie, to , albo macie problemy, albo chcecie zrozumieć swoje kobiety, a to już połowa sukcesu tak  czy tak. Gratuluję!<?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" />

Bulimia to nałóg. Smutne? Nie do końca... Nałóg, jak to nałóg, można z nim skończyć! Kolejna dobra wiadomość: z bulimią można skończyć na zawsze! Alkoholikiem jest się do końca życia, bulimikiem nie. Wystarczy wrócić do równowagi. To zarówno bardzo trudne jak i bardzo proste. Wystarczy znaleźć drogę do siebie. Czasem bywa to bardzo długa i kręta droga, czasem prosta i szeroka jak autostrada. Uwaga! Niczego, co piszę, nie popieram żadnymi badaniami. Błąd, wszystko, co tu piszę, popieram badaniami jednego okazu. Jest to studium przypadku, czyli mnie. Piszę o sobie oczami laika, proszę więc nie zarzucać mi braków merytorycznych, gdyż uprzedzałam lojalnie ;).

Wróćmy jednak do tematu. Nie czuję się już bulimiczką. Jem normalnie, czasem jem za dużo, jak mam ochotę albo jestem baaardzo głodna albo jestem u cioci na imieninach. Jak statystyczna Polka ;) Nie stosuję żadnych diet ani przeczyszczeń, nie wymiotuję. Co ważniejsze, nie mam już takiej potrzeby. To się już nie czai w mojej głowie. Akceptuję siebie i akceptuję swoją wagę, a nie jestem modelką (przy wzroście 168 cm ważę 65 kg, a faceci i tak się za mną oglądają). Powiedziałam bulimii „a dieu!”.

Kolejna dobra wiadomość: kiedy sprzeciwicie się bulimii, Wasze życie zacznie się zmieniać od razu! Od razu na lepsze, gdyż komfort życia zacznie się podnosić natychmiast. Zaczniecie życzliwiej spoglądać na siebie i na innych. Jedzenie będzie sprawiać prawdziwą przyjemność, bo nie będziecie czuć potem wyrzutów sumienia. Kiedy zaczniecie rozumieć siebie, znajdziecie milion lepszych sposobów, by poprawić sobie humor, by się dowartościować, niż wymiatanie całej lodówki. Poza tym poprawi się Wasz stan konta. Na ile świetnych rzeczy wreszcie sobie pozwolicie! Nie miałam pojęcia, jakie sumy pieniędzy wyciekają mi przez palce! Wszystkie w restauracjach, sklepach spożywczych i w supermarketach. Teraz, proszę, pod koniec miesiąca na koncie potrafi nadal grzecznie leżeć kilkaset złotych.

Każda z tych rzeczy wprawia mnie w zachwyt! Wydaje się Wam, że jestem nadmiernie pobudzona albo po prostu walnięta? Oj jestem pobudzona, bo tyle wspaniałych rzeczy się właśnie dzieje w moim życiu i to tylko dzięki mnie samej! Więc kolejna informacja: to, czy wrócicie do bulimii, czy pożegnacie ją na zawsze, zależy tylko od Was. Nie od „niedobrych” rodziców, nie od faceta ani przyjaciół, którzy albo nic nie wiedzą, albo Was nie wspierają... A przecież powinni! Bzdura... Nikt niczego nie musi dla Was robić. Zadbajcie o siebie, nikt tego za Was nie zrobi... I to kolejna dobra wiadomość! Sterujecie wszystkim, jesteście kapitanem drużyny, reszta- to wsparcie. Twoi rodzice, przyjaciółki, facet to Wasz team. Wy wydajecie rozkazy! Wy tu rządzicie, Drogie Panie!

 Nie masz nikogo? Żaden dramat! Pisz do mnie. Jak widzisz, cały czas klepię w klawiaturę. Chętnie poklepię po ramieniu i Ciebie ;) Zainwestowałam w hybrydę, więc paznokci nie połamię.
  • katerinaz

    katerinaz

    21 maja 2013, 09:51

    tak, zgadzam się, grunt to znalezc sposob. zaparłam się, że to rzucę i szukałam wszędzie, próbowałam każdej książki każdego programu czy ćwiczenia, aż znalazłam pomysł na siebie i to, co działa na mnie. niektórzy piszą, że nie odkryłam Ameryki... oczywiście, że nie, ale do niej dotarłam.. a to przecież bardzo dużo, a nawet więcej. Po drugiej stronie lustra jest wspaniale!!!

  • dariak1987

    dariak1987

    21 maja 2013, 09:47

    Mnie bardzo pomogła książka 'Nałóg jedzenia' Marka jakiegoś tam :) i nie jest to żadna marketingowa reklama bo ona naprawdę uzmysłowiła mi kilka rzeczy dzięki którym łatwiej mi było zrozumieć mechanizmy powodujace moje objadanie się i związane z tym doły.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.