No i nadszedł upragniony weekend... czas trudny chyba dla wszystkich będących na diecie.
Jeszcze tydzień temu standardowy weekend wyglądał tak, że po w miarę zdrowym dniu i dobrym jedzeniu, wieczorem siadałam z mężem przed komputerem (nie mamy TV), aby obejrzeć film i wypić wino (albo dwa - i nie jest tu mowa o kieliszkach, a o butelkach) i zagryźć je pysznym serem ... i tak było od piątku do niedzieli, w zasadzie co tydzień...
Zatem miało od czego przybyć kilogramów, albo przynajmniej miałam jak utrzymać moją wysoką wagę...
Ten weekend nie obył się bez grzechów, bo byłam z córką z gratulacjami z okazji narodzin córki u znajomych.
Zatem był jeden drink (wódka ze Schweppsem), lampka wina, kawałek brownie i kilka wafli ryżowych z papryką ponad program - w sobotę i dzisiaj zamiast obiadu robiliśmy w domu pizzę, ale sądzę, że wszystko i tak było z umiarem, a moje dietetyczne posiłki nie "dobiły" do 2000 kcal, więc część nadprogramowa poniekąd zmieściła się chociaż częściowo w założeniach ;-)
Przejdźmy zatem do menu:
Sobota - dzień 5:
10:00 śniadanie: Owsianka z żurawiną - 480 kcal
13:00 przekąska: Sezamki z amarantusa, sezamu i miodu - 350 kcal (chociaż raczej było mniej, bo zjadłam jakieś 2/3 z założonej porcji
14:20 obiad: Makaron z indykiem i brokułami - obiad został przyspieszony z uwagi na wyjście do znajomych na 15, ale wolałam aby córka zjadła mi w domu normalny, zdrowy obiad niż "w gościach" zajadała się słodyczami ponad umiar - ok. 600 kcal
Potem było brownie, 3 wafle ryżowe w papryce (jakaś nowość), drink, a w domu lampka wina z mężem i kanapki z pomidorem i schabem (chleb pieczony przeze mnie, a schab wędzony przez męża). - tym kolorem będą grzechy ;-)
Do tego wypiłam ok. 2 litrów wody + 3 kubki herbaty, spacer z córką (na hulajnodze) do sklepu i przez 30 min. w domu choreografie Salsation ;-) Chciałam zachęcić moją 4-latkę, ale ona preferuje póki co styl "dowolny" ;-)
Niedziela - dzień 6:
9:20 śniadanie: Owsianka kokosowa z cytrusami - śniadanie z założenia IF, do którego dąże miało być o 10, ale niestety moje dziecko od 8 rano marudziło o jedzenie, a że gotowałam jej to samo co sobie, to siłą rzeczy robiłam to raz... - ok. 460 kcal
12:30 II śniadanie: Banan + kiwi - generalnie miała być sałatka owocowa, ale chciałam wykorzystać z córką słoneczną pogodę i przejść się z nią na dłuższy spacer (godzina w ruchu), a do tego wiedziałam, że będziemy jedli pizzę na obiad, więc robiłam rezerwę kaloryczną ;-) - ok. 160 kcal
15:00 obiad: Pizza orkiszowa - samorobna, częściowo pełnoziarnista, dużo warzyw, wszystko świeże, zdrowo i niedużo - w sumie myślę, że nie przekroczyłam tych 650-700 kcal
W sumie zjadłam 3 takie kawałki.
Potem była jeszcze połowa pomarańczy.
17:00 przekąska: Bananowy pudding z chia - zdjęcia zapomniałam zrobić - 200 kcal
19:00 kolacja: Kanapki z awokado i pomidorem - miały być z pastą z awokado, ale szybciej i jakoś tak poręczniej było pokroić składniki na plastry i zjeść - 400 kcal
Do tego dużo wody, ok. 1,5 litra + 3 herbaty.
No i niestety na spacerze z młodą zdjałam 3 wafle ryżowe (50 kcal każdy, czyli 150 kcal więcej niż założyłam).
No to się Wam dzisiaj wyspowiadałam... poczułam ulgę, bo pilnuję się bardziej również dlatego, że nie chcę się tutaj przed Wami wstydzić :-)
Dobranoc i do przeczytania niedługo :-)
ZdrowieJestGit
25 lutego 2019, 13:43Smacznie u Ciebie :)
kasiunia20
25 lutego 2019, 14:42Dzięki :-) Staram się jak mogę ;-)