Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
......



Melduję, że jeszcze nie urodziłam. Dzieci dotarły ze szkoły do domu dzięki życzliwości sąsiadów. Brak prądu nie spowodował zamarznięcia okolicznych mieszkańców, chociaż nie obyło się bez złorzeczeń pod adresem magików-elektryków. Oni zresztą też nie mieli lekko. Robota na oszronionych słupach, na solidnym mrozie, napięte druty... Nie ich wina i ciężki kawałek chleba.

W samochodzie padł rozrusznik. Mój osobisty mechanik wprawdzie chce się brać za naprawę, ale nie mam serca go wysyłać na mróz. Pojazd stoi przed domem, bo w garażu musi być miejsce dla "świętej krowy", czyli niechcianego a sprezentowanego samochodu od teściowej. Gdyby nie ten prezent, to mój samochód nie miałby awarii w ogóle. Dodam jeszcze, że prezent nie nadaje się do jazdy w zimowych warunkach, czyli to typowy grat-zapchajdziura, który łądnie wygląda i na tym kończą się jego zalety....Złość mnie zbiera, ale nic to... Potupię, powarczę i na tym koniec moich możliwości. Szkoda wywoływać wojnę rodzinną i to jeszcze przed świętami.

Dziś zabieram się za porządki. Może intensywny ruch zmobilizuje mój organizm do produkcji oksytocyny i nie spędzę świąt w szpitalu. Marzy mi się urodzić i po paru godzinach wrócić do domu... Ale to nie w tym kraju, nie w tej rodzinie i nie w tych okolicznościach... Trzeba cieszyć się z tego, co się ma...

Moja kuzynka właśnie straciła męża. Nie miał trzydziestu lat. Nie chorował. Zasłabł i po trzech dniach mimo wysiłków lekarzy zmarł. Przyczyna nieznana. Za trzy tygodnie ich córeczka kończy 2 lata. We wrześniu minęła czwarta rocznica ślubu... Jednym słowem tragedia. Dla kuzynki świat się właśnie skończył. I nie jestem sobie w stanie wyobrazić, przez co teraz przechodzi.
A ja siedzę i płaczę, bo dotarło do mnie, że wszystko, co mam, co mnie otacza... może w każdej chwili zniknąć, zmienić się, być mi zabrane...
Boże, jak mi smutno...
  • tomberg

    tomberg

    20 grudnia 2009, 01:31

    I to jest prawdziwa tragedia po której świat ma prawo się zawalić. Brakuje słów by współczuć i nie ma takich, które mogłyby pocieszyć. Łzy w oczach.

  • Marekkk

    Marekkk

    18 grudnia 2009, 19:33

    Bardzo to nieciekawe co piszesz. Człowiek który nie miał 30 lat ni stąd ni zowąd odchodzi z tego świata??? No cóż w naszych szpitalach brakuje Dr House, po prostu specjalistów. Przykre to niezmiernie, zwłaszcza, że pewnie miał szanse na życie tylko trafil w niewłaściwe ręce. Nie śmiem nawet sobie wyobrazić przez co przechodzi Twoja kuzynka. A córeczka, taka malutka. Smutne jest to nasze życie. W każdej chwili może runąć w dół to co tak misternie zostało zbudowane, w każdej chwili można stracić wszystko... JAk do tego ma się to, że mieszkam w jednym pokoju 12 m kwadratowych założonych 2 łóżkami, segmentem i w sumie łóżeczko dziecinne to już mi się nie zmieści, nie ma szans. Mimo wszytsko nijak się to ma do takich problemów, po prostu nijak. Co tu z czym porównywać.

  • hefalump83

    hefalump83

    18 grudnia 2009, 12:41

    Az serce boli. Czasami "rozpaczamy" nad 80latkami. No cóż wychowali dzieci, trochę przeżyli a tutaj taki młody człowiek... Kochana zapchajdziurę jak dojdzie do wieku zawsze można wrzucić na zabytkowe żółte blachy :) Może faktycznie intensywny ruch doprowadzi do porodu. Pozdrawiam

  • fisska

    fisska

    18 grudnia 2009, 12:28

    przykro bardzo....

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.