Taka złota myśl, początek serii :-) Oj, ma ona sens! I to w zastosowaniu do wszelkich diet. Już dawno odkryłam, że jak mam podły humor, to obiad nie smakuje, chociaż wg tego samego przepisu, co zwykle.
Czytam sobie dalej te różne poradniki mądrościowe i dochodzę do wniosku, że chyba sama napiszę własny i zrobię na nim kasę. Bo w opini własnej, mojego męża i przyjaciół zmieniam sie powoli w czarownicę. Albo może lepiej i korzystniej: w wiedźmę. Tracę stopniowo zaufanie do lekarzy (bo mi nie pomogli, a sporo zamętu wprowadzili). Dzieci leczę sama od pewnego czasu, do lekarza idę po diagnozę (bo nie umiem określić, czy te odgłosy z płuc to stan zapalny, czy tylko lekkie przeziębienie z katarem, poza tym lekarz lepiej zna się na anatomii). Mąż stołuje się grzecznie w domu, więc mam pełną kontrolę nad tym, co zjada. I okaz zdrowia z niego podręcznikowy, mieści się w ślubny garnitur i poczucie humoru nie słabnie. Wyrzuciłam z domowej apteczki wszystkie chemikalia, a kto tam zaglądnie, może mnie podejrzewać o niecne praktyki (skrzydeł nietoperza nie mam :-), ale specyfiki z borsuka i niedźwiedzia owszem). Wyposażenie kuchenne w przyprawy przekracza możliwości przeciętnego supermarketu. Z szafek wyglądają produkty przez część moich znajomych zupełnie nieznane. Jeśli dodać do tego kilkadziesiąt kontrowersjnych teorii na temat żywienia i leczenia, to tworzy się niezły mix :-D
Więc może jednak napiszę ten własny poradnik. Już mam tytuł: Jak przeżyć i nie dać się zwariować (specjalistom, naukowcom, znachorom, jasnowidzom, dietetykom...).
Bo wydaje mi się, że złote reguły życia są proste i na wyciągnięcie ręki. Więc nie gotuj wściekła... Włóż do garnka trochę miłości do twoich najbliższych i do siebie samej. Bo przede wszystkim ty zasługujesz na miłość. Zwłaszcza ty!! :-D Bo jak się chcesz podzielić miłością, jeśli sama jej nie posiadasz?
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
NieLubieKminku
16 października 2009, 13:19ja zawsze przesolę , przypalę albo wyjdzie zakalec. Moja babcia stara znachorka wioskowa mawiała że w jedzenie dla najbliższych wkładasz serca a jak serce strute to i strawa :)
Latarnia
16 października 2009, 10:14oj wiem wiem...dziś chyba też wrzucę na luz...ale z drugiej strony się nudzę coś czuję że staję się trudna w kontaktach.... miłego dnia
grubena
16 października 2009, 00:33...ja bym chętnie taki poradnik przeczytała.Od kiedy śledzę Twój pamiętnik,to zauważyłam,że masz dużo mądrych uwag i przemyśleń na temat - powiem ogólnie - życia.No i te fajne różniaste przepisy.Ty się naprawdę nad tym zastanów,poradnik napisany przez zwykłą/niezwykłą gospodyni(ę?) domową miałby wzięcie. Wydaje mi się,iż rynek książki nasycony jest pozycjami różnej maści "specjalistów,naukowców,znachorów,jasnowidzów i dietetyków",(jak mniemam,Twoje wykształcenie odstaje od w/w profesji).Wydawca by się znalazł,mnogo ich teraz,potem tylko odpowiednia promocja książki...A się rozpędziłam...Co do lekarzy,to ja im jeszcze ufam,parę razy w życiu mi pomogli.Za to NFZ posłałabym w kosmiczną czarną dziurę...Dzięki za wsparcie,myślę,że tym razem się nie poddam! Buziaki:*
mirraa
15 października 2009, 17:22Mnie ciekawią ludzie, więc i ich poglądy.;-) Twój komentarz uświadomił mi, że muszę dokonać zmiany w opisie o mnie. Nie stosuję już diety Ewy Dąbrowskiej. Minęły trzy tygodnie jej stosowania i organizm się zbuntował. Taka dieta bardzo ochładza organizm i powinna być stosowana w ciepłej porze roku. W przypadku zimnej aury, 70% posiłków powinno być ciepłych. Stosowałam ją w 2001 r. pełne 6 tygodni. Czułam się bardzo dobrze. Na tamten czas bardzo mi pomogła. Było to też ciekawe doświadczenie. Obecnie zainteresowałam się PP. Moja zdobywana powoli wiedza, powoduje, że inaczej, niż do tej pory podchodzę do tematu odżywianie. Nawet do niedawno stosowanej diety. Nowością są przyprawy. Jeszcze nigdy nie miałam ich tyle, co teraz. Jeżeli PP, zakładając teoretycznie, nie będzie moim sposobem na życie, to zdrowe przyzwyczajenia można zaszczepić i stosować w codziennym życiu, nawet wtedy, gdy nie idziemy na całość. Co do szczepionki, temat został wywołany artykułem w prasie. Wewnętrznie czuję opór przed szczepieniem. Święta racja jest w twierdzeniu, że i lekarz nam nie pomoże, jeżeli nie pomożemy sobie sami. Pozdrawiam i życzę dużo miłości. Mirka
Lilith123
15 października 2009, 14:26Coś w tym jest:) Pozdrowionka!!!
Latarnia
15 października 2009, 13:51tak tak tak tak moje dzieciaki nie chorują...bo piją sok z malin z moich malin , sama robię...jak tylko coś widzę zue nie tak, syrop z kwiatu..robię sama i rewelka na ból gardła.............. polecam
aneczka102
15 października 2009, 12:52Ja to bym chętnie przeczytała. Zresztą już dawno Ci mówiłam, że pod każdym wpisem powinnaś zrobić taki "Kącik porad kasipelasi". Na dziś odpowiedni byłby temat "Napoje mocno rozgrzewające", albo "Jak nie dać się przeziębieniu".
tomberg
15 października 2009, 12:11Coś w tym jest! Ja dodatkowo lubię mieć czas na gotowanie, bo zauwazyłam że jak sie spieszę, to nie tyle że coś sknocę, co właśnie nie smakuje. A może masz sposob na zakalca? jakieś fajne czary mary?