Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
o kontrowersyjnych poglądach i dobru dziecka


Chmury wiszą nad miastem... nad wsią też, a jakże...
Biomet niekorzystny, kawa zaliczona. Jako remendium na spadek temperatury w moim piekarniku dziś suszą się pomidory. Więc w całym domu zapach pomidorów, a w kuchni przyjemne ciepełko :-) I tak pewnie jeszcze z osiem godzin, aż będą gotowe. Potem słoiczki + pachnąca ziołami oliwa i ciepła jesień zaklęta w szkle powędruje w piwniczne czeluście :-D. A zanim wysuszy się porcja w piekarniku, pozostałe tony pomidorów powędrują do dużych słojów i zostana zalane przecierem, pysznie doprawionym. I to wszystko moimi rączkami. Zimą zupa pomidorowa smakuje wyśmienicie, jeśli jest robiona z takich pomidorów, a nie z przecieru sklepowego.
Jutro robię imprezę (podobno). Wieczorem zadzwoniła rodzina pytając, czy: "we środę wieczorem ok. 18-tej nie będzie za wcześnie na imprezę? bo  oni wtedy mają czas..." No cóż... imprezy to ostatnia rzecz, na której mi teraz może zależeć, ale chyba nie mam wyjścia w tym momencie. Wzięli mnie z zaskoczenia, nie zdążyłam sobie ułożyć asertywnej odpowiedzi.
Teraz próbuję ułożyć jakieś menu, a ponieważ mam negatywne nastawienie, nic mi się nie chce sklecić. Może do wieczora coś wymęczę...
Jutro w szkole obchody dnia chłopaka. Mamusie z rady rodziców zakupiły wałówę (czyt. ciastka, cukierki, słodkie napoje gazowane), bo dzieci muszą świętować. Nie wyrywam się ze swoimi poglądami na ten temat, bo i tak mam przechlapane w oczach nauczycieli i rodziców za "oryginalne podejście do rzeczywistości". Jedyne, co mogę zrobić, to tłumaczyć moim dzieciom, że to, co im smakuje, niekoniecznie im służy. Przegrałam batalię o sklepikowe śmieciowe jedzenie w szkole, moje dzieci czipsów i batonów nie kupują, a innym zabronić nie mogę. Ale kiedy zwróciłam uwagę, że podkarmianie dzieci cukierkami "w nagrodę" za różne drobiazgi w czasie lekcji jest nie na miejscu, to mnie chcieli nauczyciele zjeść... z poparciem innych rodziców.
Przyglądam się akcji "szklanki mleka" w szkole. Dzieci dostają mleko w kartonikach, prosto z lodówki, jesienią, zimą i mokrą wiosną. Nikt nie pomyśli o tym, że mleko jest już od dawna na cenzurowanym, że podejrzewa się je o powodowanie alergii, zaśluzowanie i zakwaszanie organizmu, nadpobudliwości, obniżanie odporności, że jest dobre dla cieląt, jest ciężkostrawne, ma za duże dla dziecka stężenie hormonów .... Mam wrażenie, że teraz liczy się interes rolników i Agencji Rynku Rolnego, a nie dobro dzieci. I zastanawia mnie jedno: że na zebraniu rodziców z całej szkoły nie było nikogo, kto o tym słyszał !! W takich warunkach można zwątpić we własną normalność.
Jest koniec września. 1/2 uczniów przeszła grypę żołądkową, teraz ok 1/3 leży w domu z zapaleniem oskrzeli. Boję się o swoje dzieci. Bo  staram się, aby jadły zdrowo, hartowały się. Ale nie jestem w stanie zabronić im jedzenia pączków na świetlicy (sponsoring gminy) i popijania oranżadą rozpuszczalną. Za małe z nich głuptasy. A z mojego stanu wiedzy wynika, że to właśnie może im zaszkodzić...
Kompletuję apteczkę: bańki próżniowe, dziewanna, kozieradka, prawoślaz, tymianek, lukrecja, kwiaty czarnego bzu, maliny, owoc dzikiej róży, sole emskie, miód mniszkowy, pierzga, echinacea, kwiat lipy, rumianek, owoce tarniny, jarzębiny i czarnej jagody, sadło borsucze syberyjskie, melisa, mięta i....marchew :-) . Nie poddamy się bez walki!!!
  • tomberg

    tomberg

    30 września 2009, 16:07

    Na Islandii zdaje się, ze juz temat dokarmiania w szkołach został przerobiony. Mam wiadomości tylko z jednej szkoły, więc nie wiem czy to jest powszechne. W każdym razie w tej szkole dzieci otrzymuja jedzenie na stołówce, tylko i wyłącznie. Nie ma sklepików. Nie ma własnego jedzenia w tornistrze. Dziecko posiada swój bidon, który w szkole można napełnić wodą. Kropka. Restrykcyjnie ale zdrowo. Moje dziecko w przedszkolu tez dostaje do picia wyłącznie wodę lub mleko, na deser obowiązkowo owoce, bez względu na pogodę codziennie dzieci bawią się na powietrzu. Hartowanie po całości, ale przyznam ze tylko raz w ciągu roku córka była przeziębiona. I jeszcze lekarka powiedziała, ze jeśli tylko spadnie gorączka i ból głowy to mimo brania antybiotyków może iść do przedszkola. Poszła po 2 dniach. Co kraj to obyczaj.

  • Lilith123

    Lilith123

    29 września 2009, 13:52

    Ja chwilami też czuję się jak obcy - ale zdrowe odżywianie jest ważne i g. mnie obchodzi że ludzie dziwnie patrzą gdy mały wcina surową marchewkę zamiast paluszków. Co ciekawe ostatnio u znajomych dostał do wyboru ciastka i gruszki i ku zdziwieniu znajomych wybrał gruszkę, choć słodyczy często nie ma okazji jeść. Gratuluję apteczki!!!

  • aneczka102

    aneczka102

    29 września 2009, 12:28

    Jejku, chciałabym mieć tyle samozaparcia, żeby takie przetwory tworzyć i skompletować taką apteczkę i gotować według 5 smaków!! Podziwiam Twoje podejście do życia i zdrowia!! Ja jem ciemne pieczywo, warzywa i owoce, nie pijam słodkich napojów, nie jadam chipsów i fast-foodów! Ale to tylko taka przygrywka do zdrowego trybu życia według Ciebie!!

  • Monijka30

    Monijka30

    29 września 2009, 11:19

    widzę, że mamy podobne poglądy odnośnie żywienia dzieci. Na razie starszy sam do sklepiku szkolnego nie chodzi i grzecznie zjada ciemne pieczywko jakie mu pakaję ale wiem, że zderzenie z chipsami i colą jest nieuniknione. Teraz mu nie pozwalam, to jak tylko gdzieś jest beze mnie to jak serwują rzeczy "zakazane" to korzysta:) W ogóle oba moje chłopaki lubią słodycze. Ale jeśli chodzi o mleko, to jestem po drugiej stronie barykady;) Pozdrawiam:)

  • Illea

    Illea

    29 września 2009, 11:02

    Współczuję Ci, że jesteś sama w tej walce, ale wiedz że nie jesteś osamotniona w swoich poglądach. Podziwiam Twoje podejście. Nie zrażaj się opiniamii innych, bo w naszym kraju świadomość społeczna na temat zdrowego stylu życia jest drastycznie mała. Trzymam kciuki za Ciebie i dzieciaki, robisz dla nich na prawdę dużo dobrego:) Pozdrawiam!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.