Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
poweekendowy luuuuzzzzzzzzz


Minęło spiętrzenie obowiązków, teraz chwila relaksu.
Najpierw urodziny córeńki w piątek. Wypracowałam w pocie czoła na upale tort biszkoptowo-śmietanowo-czekoladowy, przybrałam rodzynkami w czekoladzie i brzoskwiniami. Tort wieczorem został "zdmuchnięty", chociaż z racji upału " pływał", mimo przetrzymania go w lodówce. Goście pochłonęli oprócz tego górę naleśników ze szpinakiem, pieczarkami, białym serem, dżemikami i miodem. Takie naleśnikowe party nam wyszło . Odbyli bitwę na balony (pękły wszystkie!) i zawody w ilości wypijanych szklanek wody. Bo ten upał...
Sobotę rozpoczęłam od rewizji szaf i garderoby, bo wesele za tydzień i rodzinę ubrać trzeba. I okazało się, że braki ogromne, przede wszystkim finansowe.... Córce stopa urosła o dwa numery, więc sandałki, oczywiście różowe. I z tym zakupem poszło gładko. Synek nie ma koszuli wizytowej, więc kupujemy zestaw imprezowy z muszką i krawatem, wyszło tanio. Mąż postanowił odkurzyć ślubny garnitur. Przez osiem lat małżeństwa nie zmienił gabarytów, więc serdecznie podziękował mi, że tak dobrze o niego dbam i nie ma problemów z upychaniem brzucha w spodnie . Ale jego ślubne buty miały się gorzej... Wprawdzie twierdził uparcie, że wystarczy kupić dobrą czarną pastę i dziury znikną....Ale gdy okazało się, że w podeszwach dziury są wypełnione kamieniami i piaskiem (takie okazałe wypielęgnował), to kategorycznie zażądałam wyrzucenia butów i kupienia nowych. Niestety, samo pokonanie mężowskiego oporu w wydawaniu pieniążków nie załatwiło problemu. Bo mój mężczyzna ma numer buta 46, a o to w sklepach trudno. Więc pielgrzymowaliśmy.... W ulewnym deszczu, w mokrych skarpetkach, w kiepskim humorze. Ale udało się, buty zakupione.
I na koniec problem największy, czyli ubranie mnie. Zaczęłam od reklamujących się sklepów dla mam. I okazało się, że na ten sezon wszyscy projektanci dla przyszłych mamuś postanowili ubrać je w wory o pokutnych szaro-grafitowych kolorach. Brrr... I ceny też powalające. Zrezygnowana zajrzałam więc na plac targowy, żeby zakupić sobie szpinaku na pocieszenie. Przechodziłam sobie koło takiej budki z kieckami i mnie olśniło, że teraz modne są ciuszki odcinane pod biustem, luźne i zwiewne! I ku swojej radości kupiłam piękną kieckę za przyzwoitą kasę, na której nie jest napisane, że kolekcja i że marka i że na ciążę. I leży świetnie i chodzić się w niej da na przyszły czas. Stwierdziłam, że te sklepy ciążowe, to chyba dla snobów. Bo ciąża nie trwa wiecznie i wydawanie 300 zł na sukienkę to lekka przesada.
No więc udało się zakupić wszystko, co trzeba. Ale sobota minęła nie wiadomo kiedy. Wieczorem jeszcze kwiaty i pojechaliśmy na imieniny, bo przecież Anny.
Niedziela też w biegu. Mąż się uparł zakupić żonie biżuterię do nowej kreacji. Tylko że nie robił tego nigdy wcześniej, więc samo wybieranie przebiegało burzliwie. Powiem tylko, że żadnej nowej biżuterii nadal nie posiadam.... A popołudnie to impreza urodzinowa babci, z numerkiem 96!!!! Mąż życzy babci 100 lat, a ona na to: "Taki skąpy jesteś? Chcesz mnie pochować za cztery lata?" Babcia jest super! Siedziała w kąciku i patrzyła na salonik, w którym zebrały się wszystkie jej wnuczęta z małżonkami i prawnuczętami. Pełno zwłaszcza maluchów. Najstarsze siedem lat, najmłodsze siedem miesięcy. O tym całkiem najmłodszym nadal nikt nie wie. Teściowa nawet mi przygadała na forum publicznym, że coś te moje odchudzania nie przyniosły rezultatu, bo chudnę i tyję w oczach (hi hi hi, paskuda z niej, ale na chudnięciu i tyciu to się akurat wcale nie zna). Kuzynki popatrzyły na mnie współczująco (że taką teściową mam), a ja się uśmiałam w duchu. Swoją drogą żałuję, że pewnie nie będę miała okazji zobaczyć miny mojej teściowej, gdy się dowie, ze znowu będzie babcią.
A dziś błogi spokój. Tzn. coś tam sobie kuchcę, popijam herbatki ibirowe, owocowe i takie różne drobne przyjemności sobie sprawiam...
Odkryłam dziś na grządkach piękną fasolkę szparagową, żółta i zieloną. Może by tak je wymieszać w słoiczkach i na zimę, na ciężkie czasy? Taki słoik w szarym grudniu zielono - słoneczny to może być rzecz niezwykle cenna... I dzieciaki nie będą przymierać głodem, jak mama będzie zbierać siły z maluchem na ręce .
  • calineczkazbajki

    calineczkazbajki

    27 lipca 2009, 19:41

    przeczytałam co napisałas w komentarzu do swojego wpisu:))) niezła zabawa sie szykuje:))

  • kasiapelasia34

    kasiapelasia34

    27 lipca 2009, 17:23

    nie powiadamiać teściowej. W ogóle to mam zamiar poczekać, aż rodzina zacznie snuć podejrzenia i domysły i szeptać po kątach. To taka nowa zabawa :-)

  • magdalenagajewska

    magdalenagajewska

    27 lipca 2009, 17:19

    ...i jak masz zamiar uszczęśliwić Teściową informacją o swoim błogosławionym stanie? :D:D:D Buziaki :) eM.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.