Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
czekamy na...nie wiadomo co
12 stycznia 2011
...bo pogoda nieciekawa, nic sie nie dzieje (i dobrze!!)...
Byłam wczoraj z córą u lekarza. Gorączkowała, więc postanowiłam wykorzystać tę okoliczność i poznać nową panią pediatrę w naszej przychodni. Pani sympatyczna, owszem, ale zmęczona okrutnie, bo był już wieczór, a na poczekalni tłumy. Dostałyśmy receptę na antybiotyk (a jakże :-)). I to nic, że antybiotyki postrzegane są coraz częściej jako przeżytek w medycynie, zapisać trzeba, bo tak najłatwiej. Zresztą w takich realiach (20 pacjentów na godzinę) lekarz nie ma szans na inne leczenie.
Recepta powędrowała do kosza. Na stół wjechał czosnek, imbir, cebula, miód i rosół nieśmiertelny. Moja małolata poddała się zabiegom mamy po obejrzeniu swoich starych zdjęć. Gdy miała półtora roku, była leczona przez 2 tygodnie antybiotykami. Efektem był stan zapalny śluzówki i grzybica i panienka chodziła z buzią umazaną fioletem. Zdjęcia z tego okresu podziałały piorunująco na wyobraźnię młodej damy hi hi...
karolcia018
12 stycznia 2011, 14:01a myslalam ze tylko moja corka jest ciagle na antybiotykach. Szkarlatyna- antybiotyk no to jeszcze ok, zapalenie gardla antybiotyk, zapalenie oskrzeli antybiotyk a nawet dwa bo jeden nie zadzialal, przeziebienie tez antybiotyk. A rodzina sie dziwi, ze jak cora ma katarek to ja nie ide z nia do lekarza tylko lecze sama.
calineczkazbajki
12 stycznia 2011, 14:00Bardzo się cieszę ,że Ciebie poznałam ( choć wirtualnie ) , bo moje dziecko będzie zdrowsze dzięki kuchni PP i może mąż też a ja za to szczęśliwsza :) dziękuję Ci