Spakowana jestem ja i cała rodzinka. Jutro rano miały przyjechać nowe okna do naszej/nie naszej chałupy. Miały, ale nie przyjadą. Gdy po całym dniu harówki przy przemeblowaniu i pakowaniu gratów (Musiałam ewakuować całą garderobę!! Ciuchy dla pięciorga!!!) dostałam telefon, że jednak nie jutro, a w poniedziałek, miałam ochotę zjeść kabel ze złości.
Kabel od telefonu oczywiście. Bo kilka dni temu była burza i..."jasny pieron trzasnął" w naszą instalację. Wywaliło wszystkie korki i spaliło to, czego nie zdążyłam wyłączyć, czyli monitor od komputera i telefon bezprzewodowy. Z monitora to się ślubny ucieszył, bo już dawno chciał kupić nowy, ale nie miał odwagi złożyć podania do Głównej Księgowej (patrzcie no, jakie zachcianki! nowego mu się zachciewa, jak stary działa!). No a teraz nie można było pisnąć nawet. Co to za firma programistyczna bez monitora? Więc jest. Taki, że jak chcę objąć wzrokiem całość obrazu, to muszę głową kręcić...
A telefon... Wykopałam taki antyk z zakurzonej szuflady i jak sobie chcę pogadać, to wiszę na kablu. I pluję sobie w brodę, że go nie wyrzuciłam dawno temu. Teraz nie mam argumentu. Bo " nowego jej się zachciewa, kiedy stary działa!" A sezon na burze się właśnie skończył i tak prędko "pieron" w telefon nie trzaśnie.. Może by go zalać kawą?
Siedzę więc na kartonach, dzieci śpią, a ja się zastanawiam, w którym pudle są majtki na jutro... Kochane kobiety!!! Nigdy nie pakujcie sie w pośpiechu. Róbcie to powoli i z rozmysłem. I nie zwracajcie uwagi na dzieci, które w tym czasie jęczą z głodu, zimna, senności, samotności, nudy albo jakiegokolwiek innego powodu... Wyobraźcie sobie, że to tylko odgłosy z pobliskiego zoo. Wtedy macie gwarancję, że następnego dnia znajdziecie nie tylko majtki, ale nawet biustonosz i skarpetki.
Z racji mającego jutro się wydarzyć zamieszania postanowiłam pozbyć się części fauny z domu. Mąż się zobowiązał zabrać dzieci na sześć godzin (+ 2 na dojaz) do kopalni soli w Bochni. To dość głęboko pod ziemią, jest gwarancja, że będę miała pół dnia wakacji!!! Co ja zrobię z taką ilością wolnego czasu? Nie wiem, już czuję się zagubiona. Pewnie będę szukać majtek na niedzielę...
Ważne, że komputer jest na swoim miejscu. To takie domowe centrum świata, jak się ma w domu firmę i informatyka programistę. Tylko trzeba jeszcze wymyślić podstęp, jak tego informatyka sprzed komputera przegonić. A to bywa trudne...
A dalej nic nie będę pisać, bo się zrobi nudne...
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Marekkk
28 sierpnia 2010, 13:09ciężka sprawa z tymi majtkami...
rumianek79
28 sierpnia 2010, 09:23.. bo ja też mam w mieszkaniu i firmę i programistę i jego komputer... często gęsto nawet kilka komputerów różnych znajomych