Drugi tydzień za nami Trzymamy się diety bez kłopotów. A raczej kłopotem było czasami zjedzenie wszystkiego co zalecane. Przez dwa dni, w które mieliśmy na obiad makaron ze szpinakiem (porcja ok. 0,5 kg), a na kolację sałatkę z fasoli i pomidorów (ok. 0,5 kg) jedzenia było za dużo. Duży narzekał że odbija mu się Kermitem Z tego przejedzenia zmieniliśmy dietę od przyszłego tygodnia z 1200 kcal na 1000 kcal. Ciekawe jak będzie?
Z diety najtrudniejsze jest dla mnie wypijanie codziennie 2,5 l wody. Moje ciało przyzwyczajone do wiecznej suszy traktuje obecne ilości wody jak powódź. Nie absorbuje jej, za to ciągle chce się pozbywać tego nadmiaru. Mam więc poważne kłopoty w pracy, której sporo wykonuję w terenie...
Nadal ćwiczę. Miło jest czuć ze mięśnie popracowały, zdecydowanie wraca mi od tego energia życiowa. Dzisiaj kolejny raz byliśmy na basenie. Uwielbiam pływać! Kiedy zaczynaliśmy 1,5 miesiąca temu, po przepłynięciu każdego basenu (25 m) miałam poważną zadyszkę i ze zmęczeniem dałam radę 10 basenom. Dzisiaj przepłynęłam ich 30! To cudne doświadczenie czuć jak moje ciało przypomina sobie okruchy dawnej kondycji. Oby tak dalej!
Wynik wagowy z tego tygodnia to u Dużego 1 kg, a u mnie 0,5 kg. Powolutku do przodu!