Dawno nie pisałam ale ciężko mi znaleźć czas.
Dni mijają jak szalone i niezmiennie każdy jest inny. Mały niestety niezmiennie daje mi często w kość. Ma jakieś zmiany 24 godzinne, potrafi całą noc nie spać i się kręcić i rano kiedy liczę, że w końcu padnie nadal jest żywy i łapie maksymalnie półgodzinne drzemki ale u mnie na rączkach więc ja już tych drzemek nie łapię, cudem udaje mi się przed południem umyć i coś zjeść. Potem nagle trafia się noc i dzień że ładnie śpi 2-3 godzinki i później jest chętny do poznawania świata ale na spokojnie i tak jakby z uśmiechem (takie jakby uśmiechy czasem się trafiają :)). Na szczęście nocami nie krzyczy raczej tylko marudzi i jak go wezmę to nie krzyczy (inaczej pewnie by krzyczał), popołudniami i wieczorami za to zdarza mu się krzyczeć i nie bardzo daje się z tym coś zrobić :( dzisiaj noc też nieprzespana i dopiero od godziny złapał jakąś drzemkę i ja staram się ogarnąć w tym czasie...
Teściowa wylądowała w czwartek na badaniach w szpitalu (na szczęście wszystko ok) i pojechaliśmy w piątek rano do ośrodka (tam pilnować w razie w) i trochę w weekend odpoczęłam. Najpierw się zmartwiłam, że świeże powietrze tyle czasu a tu leje ale potem stwierdziłam, że to dobrze bo mąż musiał siedzieć na pupie z nami w budynku i podrzucałam mu małego i dzięki temu ja odpoczęłam trochę a on spędził trochę czasu z małym i mały trochę bardziej się z nim oswoił. Udało nam się wyrwać mimo wszystko codziennie na małe spacerki (całe dnie wyczekiwałam momentu żeby nie padało i się udawało) i tylko w sobotę było mega krótko i nie udało się osiągnąć celu krokowego przez cały dzień. W niedzielę wieczorem wróciliśmy do Wrocławia. Ostatnie 3 tygodnie (poza jednym dniem) codziennie było minimum 9 000 kroków (a zwykle nawet więcej) więc dzisiaj zmieniam cel na 9 000 kroków i jak znowu wytrwam trochę i będzie wychodziło więcej to zmienię na 10 000 kroków dziennie.
Dieta niestety przez weekend ucierpiała i dzisiaj też nie ma szału. Niestety trochę więcej słodyczy wpadło i dzisiaj czuję, że znowu mnie ciągną ;/ wstawiłam właśnie warzywa (w kostkę bakłażan, cukinia, pomidor, cebula) do piekarnika żeby mieć coś gotowego do zjedzenia jak mały się obudzi bo lodówka trochę świeci pustkami...
Waga stoi w miejscu.
Kończę bo padam, czuję że teraz łapie mnie senność a mały się właśnie rozbudza ;/
A i jeszcze przez weekend bolał mnie brzuch, jakby miesiączkowo choć do tego daleko i trochę ból pleców i nie wiem co o tym myśleć ;/ dobrze, że w czwartek wybieram się na kontrolę do gina bo to już 6 tygodni jutro mija - jak ten czas leci.
I niestety ciągle bolą mnie piersi jak mały ssie i czasem czuję też dyskomfort jak się napełniają, jedna brodawka ciągle pęknięta ;/ niestety nie czuję karmienia piersią jako coś magicznego, jest to trochę obojętny moment dla mnie bardziej kocham te momenty kiedy mały się przytula po jedzeniu już na klacie. I położna mówiła mi na początku, że dzieci najłatwiej odstawić od piersi przed 9 miesiącem bo później to czasami dzieci, czasami mamy mają problem. I ja niestety jestem z tych, które nie uważają że trzeba karmić 2 lata. Czytałam, że dzieci mają już całkowicie swoją odporność od 6 miesiąca i do tego czasu zmuszę się żeby jeszcze karmić dla dobra małego. Ale za długo nie wytrzymam więc dałam sobie cel, że wytrwam w karmieniu do 250 dni (trochę ponad 8 miesięcy) i przyznaję, że odliczam dni i to mi jakoś ułatwia przetrwanie karmienia. Mam nadzieję, że mimo wszystko się jakoś przyzwyczaję i biust przestanie boleć i przestanę odliczać i nie będę czekała z utęsknieniem kiedy mały zacznie jeść wszystko poza piersią...
CzarnaOwieczka85
29 września 2020, 17:09Życzę dużo snu, żeby udało Ci się odpocząć i ściska Was mocno 😘😘😘
kasia.89
29 września 2020, 21:09Dziękuję bardzo :)
Agnusia93
28 września 2020, 21:51A kontaktowałaś się odnośnie karmienia piersią z doradcą? T o naprawdę pomaga. Ja miałam taka konsultacje, kobieta z certyfikatem była u mnie, patrzyła jak mały je, jak dostawiam do piersi i później korygowała co było źle, tłumaczyła itp. Po 2 dniach brodawki się zagoiły i od tamtego czasu nie mam żadnych problemów. Karmienie nie boli, nie mam żadnych ran. Gorąco polecam no to żaden wstyd. Też dostałam wskazówki co robić jak będę mieć nawał pokarmu i zastoje w piersiach.
kasia.89
29 września 2020, 21:09Wiesz co ja byłam tydzień po porodzie w szpitalu i tam już nawał był i minął i początki karmienia też więc jak wychodziliśmy to mały jadł świetnie z piersi a w tym czasie z 10 różnych babeczek mi doradzało, później już moja położna też patrzyła jak je bo mało przybierał później drugi raz jak mi pękła jedna pierś i wszyscy mówią że ładnie się przystawia. Pierwsza pierś ładnie się zagoiła i szybko a druga pękła później i nie chce się zagoić. Generalnie już jak je to nie boli najgorzej początek i czasami jak nabiera pokarm to takie nieprzyjemne to jest choć odpukać zastoi na razie nie mam. Po prostu chyba nie czuję tego karmienia :(
KiedysBedeMama
28 września 2020, 21:35Uwierz mi ,będzie lepiej. Brodawki mam nadzieję,wkrótce się zagoja, mój mały odrzucił piers jak miał 3 miesiące i chociaż z początku czułam.sie z tym źle, to teraz z perspektywy czasu wiem,że to nie ma nic wspólnego z tym jaka jesteś mama 🙂 jesteś cudowna mama,pamiętaj o tym zawsze i wszędzie 🙂😘
kasia.89
29 września 2020, 21:05Dziękuję :) i dziękuję że piszesz o tym że czasami wcześnie się odstawia bo wokół wszyscy bardzo długo karmili lub karmią i trochę czuję się jak wyrodna matka że nie rozważam krótsze karmienie niż minimum rok
Janzja
28 września 2020, 19:00Odczuwam to zmęczenie bijące z wpisu. Jakoś to tak wszystko takoś wymyślone jest tak dziwnie czasem. Życzę by udało się Wam pospać nieco i pozdrawiam :)
kasia.89
29 września 2020, 21:03Dziękuję :) chyba życzenia się spełniły bo ta noc była ekstra nawet do 9 spał i to tylko z 3 przerwami a zwykle po 6 już się poddawałam i zaczynałam dzień
KatarzynaXXL
28 września 2020, 18:12Ściskam ❤️❤️
kasia.89
28 września 2020, 18:28Dziękuję