Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Powoli odnajduję się w nowej rzeczywistości


Nowa rzeczywistość to dla mnie przebywanie na L4. Od 15 czerwca poszłam już na L4 do porodu, głównie dlatego że 3 dni przed długim weekendem byłam pierwszy raz mega nie w formie, do tego zaczęłam puchnąć a i pogoda zaczęła doskwierać (zaczęło się robić gorąco i duszno i deszczowo jednocześnie). Ale po długim weekendzie w poniedziałek rano podjechałam jeszcze na budowę przekazać wszystko koledze, który wrócił po urlopie i w międzyczasie ginekolog telefonicznie wystawił mi zwolnienie (mama do niego zadzwoniła bo się znają, że już czas żebym przestała pracować). Później miałam trochę spraw do załatwienia (a to do ksiąg wieczystych, a to zakupy a to coś jeszcze) i tak jak wyszłam o 7 rano z domu o 16 dopiero wróciłam ;) ale zaczęłam się lepiej czuć i we wtorek już żałowałam, że poszłam na zwolnienie ale wystawione na 2 tygodnie i klamka zapadła. Wtorek i środa też mi jakoś zleciały o 9 wychodziłam i wracałam 16-18 a to szukałam wózka, a to położna w Legnicy, a to spotkanie ze szwagierką - mama 3 latka prawie (podpytywałam o wózki) a to z koleżanką z Legnicy - mama półrocznej księżniczki i tak jakoś zleciało. W czwartek jedynie miałam kiepski dzień, coś się źle czułam i w sumie niewiele zrobiłam. W piątek napadło mnie na porządek (już mieliśmy niezły bałagan) i jak się zaczęło to i kurze powycierałam (nienawidzę) i pościel zmieniłam i okna nawet znowu umyłam (mimo, że ostatnio myłam w marcu po 2 latach) bo coś całe żółtym nalotem oblepione i pranie i o 17 padałam. Została mi tylko łazienka ale mąż wrócił i stwierdził, że jedziemy do Uścia (teściowie pilnują tam ośrodka wypoczynkowego, który wybudował w 2018) bo dużo domków na raz się zmieniało jakby trzeba było pomóc ze sprzątaniem w niedzielę i drewno dowieźć i coś tam jeszcze i na noc pojechaliśmy.

Weekend zleciał mi na totalnym lenistwie, ale takim demotywującym troszkę. Niestety ja nie umiem się za bardzo w Uściu odnaleźć. Wiecie jak to jest jak się do kogoś jedzie. Niby mamy się czuć jak u siebie ale nie chcemy zaburzać rytmu, trzeba się odnaleźć gdzie co jest i w ogóle. Jedynie słodyczy się objadłam jak głupia (Michałki rządziły). Do pomocy oczywiście nie zostaliśmy dopuszczeni (zresztą strach coś robić bo pewnie wyjdzie nie tak jak ma być) więc człowiek się źle czuje, że nie pomaga. Wróciliśmy wczoraj dopiero wieczorem i powiem Wam, że mimo że nic nie robiłam to jestem wykończona po tym pobycie. I oczywiście znowu spuchłam a już mi woda w końcu zleciała (widać było po wadze wróciło do 93,5 kg i obrzęku na nogach nie było). I na dzień dzisiejszy mam 95,3 kg :(

Z pozytywów chyba teraz to już wszystko mamy dla maluszka. Elektroniczna niania, łóżeczko dostawne, materacyki, książeczki z bajkami i wierszyki, skarpetki (miałam mało się okazało) a no i fotelik samochodowy w końcu wszystko przyszło :) I po wizytach u szwagierki i koleżanki (dobrze że z nią pogadałam bo prawie się zdecydowałam na wózek, który się okazało że ona ma i mi odradziła bo już drugi raz będzie reklamować i na co dzień mówi że kiepski do samochodu) i w kilku sklepach wybrałam w końcu wózek i wczoraj wieczorem zamówiłam w sklepie internetowym (w ich oddziale stacjonarnym oglądałam ale przez internet 150 zł taniej - dużo nie dużo zawsze coś). Wybrałam Muuvo Quick 2.0 za 2100 zł. Chyba w miarę rozsądnie - mam nadzieję, że będę zadowolona. Koleżanka miała Bebetto za prawie 2000 zł i mówi, że jak by miała coś zmienić to warto ciut więcej dać za wózek. Ale też wiem, że niektórzy dają i 6-8 tysięcy ale to już chyba za dużo i nie warto aż tak inwestować, zwłaszcza że aż takiego budżetu nie mamy. Próbowałam jakoś męża wciągnąć w zakupy i opowiedzieć na jakim etapie jestem i się poradzić i mąż oczywiście wpisał wózek w internet i mówi, że są takie same - tzn. 2w1 i składane (jak to facet nic nie rozróżnia, że waga wózka i to do jakich rozmiarów się składa i w jaki sposób, torba i dodatki) za kilka stówek - tysiąc to po co na 2-3 razy (!) wydawać aż 2 tysiące. Na szczęście pierwszy raz jest jakiś plus tego, że póki co nie wtrąca się do zakupów dla dziecka i nie ma pojęcia co mamy i co trzeba i w ogóle o niczym i stwierdził, że sama wiem co trzeba i żebym wybrała jak uważam on się nie wtrąca bo się nie zna. Teraz czekam z niecierpliwością aż przyjdzie.

Dzisiaj złożyłam wczorajsze jeszcze późnowieczorne pranie, zrobiłam kolejne (teściowa kupiła kilka ślicznych ciuszków dla maluszka - nie dziwię się, mimo że dała mi 1000 zł na wyprawkę bo teraz nie ma jak ze mną pójść a była ze szwagierką 3 lata temu, moja mama zresztą też wcisnęła nam od razu 1000 zł bo ona też chce a później drugie tyle na dzień dziecka (czytaj ja i mąż to te dzieci :D) i jeszcze uparła się że za fotelik zapłaci bo ona nie ma pomysłu na prezenty dla mnie a że wyjazd na Maltę nam nie wyszedł to ona musi za coś zapłacić, ale wracając do teściowej to mówi że weszła do sklepu dla maluszków i nie mogła się opanować - mam tak samo dlatego staram się unikać choć nie zawsze wychodzi). Właśnie wybieram się do Ikei, trzeba trochę rzeczy dokupić do ośrodka (jakieś tam z 60-80 ręczników hihi, korkociągi bo znikają podobnie jak solniczki itp.) a tak będę miała zajęcie. No i jeszcze zakupy małe spożywcze. I muszę zacząć ćwiczyć, bo już regularnie ćwiczyłam ze 2-3 razy w tygodniu a od 3 tygodni chyba nic. A kręgosłup zaczyna dawać się we znaki i moja forma też leży i kwiczy a poród coraz bliżej (mamy 33 tydzień). 

Ależ się rozpisałam... 

Buziaki dla wytrwałych :)

  • Kasia3044

    Kasia3044

    23 czerwca 2020, 12:03

    nie mam doświadczenia w sprawach ciążowych ale życzę duuużo zdrówka ! Samych Cudowności :)

    • kasia.89

      kasia.89

      23 czerwca 2020, 14:17

      Dziękuję bardzo :)

  • Nocka23

    Nocka23

    23 czerwca 2020, 07:15

    Ja musialam isc duzo wczesniej i bylo mi ciężko. Koncowka zaraz wleci i bedziecie szczesliwi w domku. Wykorzystaj czas na odpoczynek i relaks. Buziole

    • kasia.89

      kasia.89

      23 czerwca 2020, 08:05

      Dziękuję :) zobaczymy jak ten czas poleci już się trochę nie mogę doczekać

  • KatarzynaXXL

    KatarzynaXXL

    22 czerwca 2020, 14:38

    Końcówka ciąży jest najgorsza. Pamiętam jak z Bartkiem na końcu mnie "wywaliło" i było mi mega ciężko. Cieszę się że wszystko już masz, teraz tylko czekać na maluszka. Zdrówka 😘❤️

    • kasia.89

      kasia.89

      22 czerwca 2020, 19:21

      Dziękuję bardzo 😘❤️

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.