Znowu długa przerwa w pisaniu. Ale jakoś tak wyszło. Już się zbierałam na pisanie ale przeczytałam historię jednej z Was (która jest dla mnie niezwykłą inspiracją i wzorem i którą podziwiam całym serduchem) i jakoś nie potrafiłam się tu chwalić postępami. Jeśli to czytasz to wiedz, że bardzo mi przykro i często myślę o Tobie i modlę się abyś znalazła siły do zmierzenia się z sytuacją i aby jeszcze szczęście i zdrowie zawitało do Twojej rodziny.
A co u mnie? U mnie odpukać wszystko w porządku. Dzisiaj 13-ty :) czyli równo 3 miesiące do terminu porodu - 13-tego sierpnia :) Wkraczamy w 3-ci trymestr! W poniedziałek 4 maja byłam na kontroli (już bez męża ale z mamą jak prawie wszystkie wizyty) i wszystko w porządku, mały miał 820 g :D. Wybraliśmy też imię z mężem jakiś tydzień lub dwa temu - będzie Antoni Tadeusz. Długo nie mogliśmy wybrać, jak mi się podobało to mężowi się nie podobało.Na początku myślałam o Antku ale mąż nie, potem chodził mi jeszcze Michał i Mateusz po głowie ale mąż w któryś weekend zaproponował Antek więc się zgodziłam bo wcześniej też mi się podobało. A jeszcze jak sprawdziłam, że najpopularniejsze imieniny Antka są 13 czerwca to już byłam kupiona! Wszystko mam 13 i lubię 13-tki i szczęście mi przynoszą, dlatego cieszę się na termin porodu choć wiem, że szanse że urodzi się 13 są mega nikłe ale chociaż imieniny mogę małemu 13-tego zorganizować hihi. A już 13 czerwca mam urodziny więc mały będzie z mamuśką świętował :D nazwiska po mnie nie będzie to chociaż świętować razem będziemy.
Pracuję dalej choć już coraz bardziej rozważam kiedy przestać. Z szefem jestem dogadana, że jak potrzebuję krócej czy coś jest nie tak to mogę jechać kiedy chcę ale budowa wchodzi w etap, że więcej uwagi wymaga i ciężko mi się wyrwać bo chcę sama dopilnować, bo jeszcze tylko tu sprawdzę, tu powiem i wychodzi na to że zwykle kończę koło 13-14 a jeszcze godzinkę dojazd do domu. To tylko moja wina bo naprawdę idą mi na rękę i nikt nie sprawdza jak długo jestem w pracy to ja sama siebie nie umiem przypilnować. I czasami po takim dłuższym pobycie w pracy już czuję, że jestem bardziej zmęczona. Fakt, że przyjeżdżam coraz później, już nie łudzę że dojadę na 7 na budowę więc ustawiam ich dzień wcześniej żeby zaczęli beze mnie i tak dojeżdżam koło 7.30-8 ale wiem, że nie zawsze się tak da. I na śniadanie też jadę do biura więc koło 10 zwykle z godzinkę mnie nie ma, śniadanie mamy pół godziny ale ciężko mi się wyrobić a wolę w biurze bo i toaleta normalna nie toi i normalnie usiąść można a nie w baraku czy w samochodzie i z dziewczynami poplotkuję i małą kawkę z ekspresu (robię sobie małą i raz dziennie i tylko jak jestem w pracy) i zagrzeję się albo ochłodzę (zależnie od pogody a w biurze zawsze jest tak jak trzeba :) ). Ogólnie to widzę, że praca mi służy, zwłaszcza psychicznie ale i fizycznie mimo wszystko lepiej się czuję, mam więcej energii jak jestem w pracy niż po weekendzie w domu. Jak mam wolne chyba bardziej skupiam się na tym co mi doskwiera i nic mi się nie chce.
Nawet na majówkę pojechałam do męża (kończy ośrodek wypoczynkowy) i mimo, że to tylko 160 km w jedną stronę i 3 dni siedzenia z teściami i szwagrem, szwagierką i ich małym i w niedzielę z powrotem 160 km to do środy miałam nogi jak balony. A codziennie dojeżdżam do pracy 60 km w jedną stronę i nie jest tak źle. A obrzęk zszedł mi dopiero w środę i to po pracy jak byłam w pracy wyjątkowo długo bo do 14.30. I do sił i formy po weekendzie też wróciłam w środę dopiero. Ja chyba pracoholik jednak jestem :D Praca mi służy i dlatego ciężko mi się zdecydować kiedy przestać ale dojrzewam do tego :D Zwłaszcza, że widzę że zapominam ostatnio dużo i przestanę kontrolować sytuację, boję się że coś schrzanię mocno bo chaos wdaje się coraz bardziej :D
Z innych spraw staram się ćwiczyć, ostatnio udaje mi się ze 2-3 razy w tygodniu tak po 40-50 minut. Ale już doszłam do ćwiczeń na zaawansowanym etapie ciąży czyli bardzo ale to bardzo delikatne, głównie rozciąganie i widzę, że przy takich nawet banalnych ćwiczeniach zadyszkę mam szybciutko, pocę się mocno i w ogóle forma poleciała na łeb na szyję (a nie byłam nigdy jakoś wysportowana). Masakra aż się boję myśleć co to będzie dalej...
Przytyłam już 10 kg i ważę obecnie 90,5 kg - pierwszy raz w życiu 9 z przodu zobaczyłam :( Trochę mnie to martwi, że tak dużo przytyłam bo wszędzie piszą że przy mojej prawie otyłości sprzed ciąży powinnam przytyć do 10 kg a to "osiągnęłam" trzy miesiące przed terminem i to dużo w ciągu ostatniego miesiąca-dwóch :( mam nadzieję, że nie dobiję do 100 kg... Ale fakt, ostatnie tygodnie folguję sobie strasznie ze słodyczami i ogólnie kiepsko ze zdrowym odżywianiem ale nie umiem tego zmienić. Krzywa cukrowa wyszła mi bardzo dobra na czczo ale po 2 godzinach już gorzej (norma jest do 7,8 a miałam 7,9 na szczęście okazało się, że w ciąży norma jest do 8,4) więc troszkę się wystraszyłam. I postanowiłam choć trochę ładu do jedzenia wprowadzić i od początku tygodnia znowu mam catering - w wersji jak ostatnio, 5 posiłków 1500 kcal część jedzenia zbilansowana i głównie warzywka i zdrowe jedzonko i 800 kcal na zachcianki i to co mi wpada poza (już nie mam złudzeń, że nie dojem czegoś na co mam chęć danego dnia, codzienna porcja truskawek, kawka z mlekiem i miodem no i te cholerne słodycze, których ograniczanie ciężko mi idzie). Niestety jak patrzę na ten tydzień to obawiam się że wpada dużo więcej niż 800 kcal więc jem dużo więcej niż 2300 kcal, które powinnam i stąd te kilogramy :( Ale przez miesiąc spróbuję trochę to ułożyć. Cena cateringu troszkę spadła (pewnie mniej zamówień mają) a mi odpadła opłata za siłownię i treningi a jeszcze pracuję normalnie więc pensja normalna to stwierdziłam, że sobie pozwolę.
Trochę długi post ale chciałam z siebie przemyślenia wyrzucić, może kiedyś wrócę do tego jak było.
KatarzynaXXL
13 maja 2020, 19:10❤️Dziękuję ❤️Cieszę się że u ciebie wszystko jest dobrze(mimo to ryczę jak bóbr jak czytam ten wpis)) Cieszę się a jednocześnie ci zazdroszczę, że czekasz na ten mały cud, ja już na mój się nie doczekam... Cierpie strasznie... 😥 Dużo zdrowia dla Was bo to jest najważniejsze ❤️
kasia.89
13 maja 2020, 21:49Dziękuję :) nie poddawaj się jeszcze kiedyś będzie dobrze ściskam