Po paru fajnych dniach przyszedł kryzys. Pochorowałam się i postanowiłam na weekend wyjechać z chłopakiem do domku przy lesie. Stwierdziłam, że trochę powietrza dobrze zrobi a i sauna może pomoże przegnać przeziębienie... Ale przeziębienie nie przeszło a i mama mojego chłopaka (tfu narzeczonego muszę się przestawić... choć w sumie przyszła teściowa!) dobrze gotuje... niestety trochę tłusto i słodko i dieta poszła w odstawkę :( a i po powrocie ciężko wrócić na właściwe tory... tym bardziej że na odchodne dostaliśmy drożdżówki własnej roboty z orzechami... nie oparłam się :(
Ale z pozytywów nałykałam się syropków i cirrussa na katar i trening dzisiaj wykonałam mimo choróbska :) więc tylko wczorajszy dzień bez treningu ale to i dobrze. Dzień regeneracji, spacer przy lesie był i sauna więc należało się :)
A teraz chyba trzeba spać bo coś czuję, że leki przestają działać i znowu mnie bierze :(