Mam dość zmartwień, wykończę się.
O 5 mieliśmy pobudkę, mała miała znowu krwotok z nosa, do tego ma straszny kaszel. Jak już krwotok został zatamowany kimałam trochę czuwając i zerkając na córcie która położyła się z nami. O 8 zjadłam pogniecione truskawki, wypiłam kawę i o 10 pojechałam do pracy. Chodziłam z ulotkami 3 godz. i nawet sporo rozdałam, nie wiedziałam że ludzie będą je tak chętnie brały. Dużo osób przychodziło z ulotką do sklepu bo mieli 50% rabatu. Do domu wróciłam po 13 i mąż powiedział że mała miała jeszcze dwa razy krwotok, jak wróciłam to leżała na boku i czasem lekko jej jeszcze leciała krew. Przeraziłam się, zadzwoniłam do teściowej, do koleżanki, do mamy i kazali jechać z nią do szpitala. Niunia prawie w ogóle nic nie jadła i mało piła. O 15 pojechałam do szpitala z moją mamą. Zmierzyli jej ciśnienie, pobrali krew do badań i okazało się że wyniki są wspaniałe. Dostałyśmy skierowanie do szpitala do warszawy do laryngologa, może on coś stwierdzi. O 16 zjadłam (wiem że nie powinnam) kanapkę szkolną bo mama mi zrobiła, ale już musiałam coś zjeść bo aż słaba byłam i teraz zjadłam jabłko. Siedzę i już normalnie chce mi się płakać z tego wszystkiego. Czemu nas to wszystko spotyka. Jak mąż wróci z pracy to na pewno wypiję piwo dla rozluźnienia się bo już mam dosyć.
Mam nadzieję że chociaż u was wszystko dobrze się układa.
ita1987
6 lipca 2013, 14:34Dziękuję serdecznie..:-) miłego weekendu! ;-)
violkalive
5 lipca 2013, 23:27o kurcze-ja sama tez wiem jak to jest jak dzieci choruja...mam ich troje i czasem mysle ze choruja tylko one ....zdrowia zycze i mam nadzieje ze to nic powaznego;*
NigdyNieKochalam
5 lipca 2013, 20:56Kochana Moja- wszystko z pewnością się wyjaśni !! ;* I z pewnością będzie to tylko jakaś błahostka. ;* Trzymam mocno kciuki za to. ;*