Za mną tydzień gotowania na parze. Musze przyznać, że całkiem przyjemnie minął ten czas. Zadziwiająco łatwo przestawiłam się na ten parowar i od tygodnia nie użyłam patelni ani razu :) To mój mały sukces. Wczoraj nawet jajka sadzone zrobiłam w parowarze i były identyczne jak te z patelni, tylko bez tej takiej łuskowatej, cienkiej błonki, która się robi od smażenia. Fajnie. Zamiast dziadowskiego tłuszczu smażonego, który wsiąka w potrawę (i w sumie człowiek nie czuje tych kalorii no i przede wszystkim, że on jest w tej formie już niezdrowy) to wolę sobie zjeść garść orzechów, migdałów czy polać sałatkę. Ale chyba i tak najbardziej cieszy mnie to, że jem zdecydowanie więcej warzyw. Codziennie staram się coś wrzucić do obiadu i nie jedno warzywo, tylko różne rodzaje. A to trochę brokuła a to marchewki, do tego cukinia itp. W ciągu dnia też staram się coś schrupać na surowo. Kocham surowa marchewkę! Wczoraj marzyła mi się fasolka szparagowa. Chciałam kupić mrożoną, ale nie znalazłam w żadnym z 4 sklepów. Wiem, że to nie sezon, ale zawsze myślałam, że taka mrożona jest cały rok w sklepach? W biedrze widziałam świeżą, ale 20 zł/kg i do tego importowana (czyli pryskana całym świństwem świata, żeby przeżyła podróż do Polski) - podziękuję ;) Mam cichą nadzieję, że nowy sposób odżywiania przełoży się choć trochę na wagę. Wprawdzie cel był głównie poprawy jakości jedzenia, ale nie obraziłabym się jakby pomału coś sobie zaczęło spadać. Sprawdzę jednak po miesiącu. Wcześniej chyba nie ma sensu.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
snowflake_88
20 kwietnia 2018, 11:55Fasolka mrożona raczej powinna być cały rok w sklepach. Ja jej raczej unikałam bo przeważnie jakaś rozmemłana wychodzi po przyrządzeniu, ale niedawno się mile zaskoczyłam. Kupiłam żółtą Hortexu i wyszła pyszna i jędrna, nie wiem czy to zasługa parowaru czy mrożą ją jeszcze surową.
Karolka_83
20 kwietnia 2018, 12:06Ja kiedyś kupowałam sporadycznie mrożoną fasolkę i gotowałam na wodzie i zazwyczaj wychodziła dobra. W poprzednim sezonie teściowa miała taki wysyp fasolki, że sobie pomroziłam całą szufladę. Ale po ugotowaniu wychodzi ohydnie rozmemłana. Wykorzystuję ją do zupy-krem z fasolki szparagowej (którą wymyśliłam na potrzeby zużycia tej fasolki:P ) hehe. Ale teraz, po Twoim komentarzu, zaczynam się zastanawiać czy w parowarze wyszła by przyzwoita :) Może dorzucę kilka fasolek do dzisiejszego obiadu i sprawdzę. Mam w zamrażarce jeszcze chyba 3 porcje ;) Ja właśnie nie wiem jak oni je mrożą że wychodzą po ugotowaniu ok. Wiem, że trzeba fasolkę najpierw zblanszować. Robiłam z blanszowaniem i bez i szczerze to różnica była, ale i tak po zblanszowaniu jest rozmiękła. A ta sklepowa jest dobra i jędrna. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to to, że przemysłowo może mrożą je jakoś szybciej (niższa temperaturą / azotem czy szlag wie)
patkak
20 kwietnia 2018, 11:41Bardzo zdrowo i warzywne u Ciebie. Co do surowych warzyw to jadłaś kiedyś surową nogę brokuła? Jak nie to spróbuj koniecznie, jest pyszna.
Karolka_83
20 kwietnia 2018, 11:59Surowej nogi brokuła nie jadłam, chociaż pamiętam za dziecka głąb z kapusty i nogę kalafiora :] Ja w sumie tą nogę z brokuła zawsze wywalam. Aż następnym razem spróbuje :] Chociaż czytałam kiedyś, że np w kapuście to cała chemia z oprysków idzie właśnie w tego głąba. Mam nadzieję, że przy brokułach to tak nie działa ;)