Nie wiem czy to moja podświadomość, jakiś efekt placebo czy faktycznie tak jest, ale mam wrażenie, że obiady gotowane na parze sycą mnie bardziej. A może nie :) W każdym razie jem mniej, ale przede wszystkim zdrowiej. Wstyd się przyznać, ale do tej pory nasze obiady były maksymalnie monotonne. Jakieś mięso w formie smażonej lub pieczonej, od święta surówka, zazwyczaj ogórek kiszony, ziemniory. Często naleśniki bo szybko się robi lub jakiś sos, bo ja już się zrobi to starczy na 3 dni i kwestia tylko wyboru czy z ryżem czy z kasza czy z ziemniakami. Przyznam się bez bicia, że warzywa w naszym domu do częstych gości nie należały. Ok ok w sezonie bywa fasolka szparagowa często, ale na co dzień to raczej ogórek kiszony lub buraczki z papryką, które zrobiłam w zeszłym roku po raz pierwszy i od razu 20 słoików (no co? jak się męczyć to raz a porządnie a później tylko korzystać no nie? ;] )
Ja od dziecka tak jadłam - mało rzeczy mi smakuje, wielu rzeczy nigdy nie próbowałam, ale wiem że niedobre ;) Moja mama gotowała najczęściej dania mączne (pierogi, kopytka, naleśniki, kluski śląskie z sosem) w porywach do placków ziemniaczanych i w niedzielę obowiązkowy kotlet. Niestety te nawyki przeniosłam do naszego domu i na nasze dzieci :( Dobrze, że chodzą do przedszkola, bo chociaż tam jedzą różnorodnie. Jestem z tych osób, które nie lubią specjalnie gotować. To, że gotuję, wynika z tego, że mąż nie lubi gotować bardziej ode mnie :P hehe Gotuję, bo coś trzeba jeść. Mam swoją listę rzeczy, które wałkuję non stop. Szukanie nowych smaków przyprawiało mnie o dreszcze a już najgorzej jak nowa potrawa okazywała się średnio smaczna - to studziło mój zapał na dłuuuugo i znowu wracałam do moim nieśmiertelnych, znanych potraw. Jedynymi przyprawami jakich używałam to sól i pieprz. Ehhh no co mam powiedzieć? Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
Dlatego kupiłam ten parowar. Żeby wprowadzić więcej warzyw (które przy okazji będą miały więcej witamin niż te gotowane w wodzie czy smażone na patelni). Musze przyznać, że póki co szukanie nowych przepisów sprawia mi frajdę. Sama niestety nie umiem łączyć smaków :P Nie znam się na przyprawach, nie wiem która do czego pasuje, więc póki co posiłkuję się przepisami z internetu. Z czasem może zacznę eksperymentować. Chciałabym, żeby dzieciaki zaczęły jeść lepiej niż ja jadłam od dziecka, bo wiem, że to zdefiniowało moje pojęcie gotowania na lata. Chcę, żeby one od małego wiedziały, że mięso gotowane jest smaczne a nie że tylko smażone kotlety i suche ziemniaki. Jeśli są tu dziewczyny, które też parują i macie jakieś fajne, sprawdzone przepisy, to podzielcie się ze mną :) Póki co jestem w te klocki zielona :)
snowflake_88
16 kwietnia 2018, 15:31No i chwała Ci za to, że w kwestii gotowania myślisz też o dzieciach. Niestety w tych czasach wiele z nich będzie w przyszłości mieć kulinarne wspomnienia z domu typu ''odgrzewana w mikrofali pizza, niedzielny obiad w McDonaldzie, sos z torebki'', przykre. Co do parowaru to też dopiero zaczynam ale chyba najlepiej sprawdza się u mnie prostota - ryba, brokuły, kalafior, marchewka, cukinia. W pojemniku na sypkie produkty robiłam też duszony szpinak: wrzuciłam świeże liście, trochę pieprzu i czosnku granulowanego, po uparowaniu odlałam nadmiar wody, dodałam trochę masła. wyszło pyszne. Z innych udanych eksperymentów: puree z brokuła albo mrożonego zielonego groszku. Po uparowaniu zblendowałam razem z kawałkami fety, trochę pieprzu i 1-2 ząbki delikatnie podsmażonego czosnku na mikroskopijnej ilości tłuszczu ;) Jajka na miękko i na twardo też próbowałam, wyszły ok. Przymierzam się do jakichś gołąbków bo też można zrobić na parze. No i czekam na fasolkę szparagową :)
Karolka_83
16 kwietnia 2018, 18:58Oooo widzisz, to mam już kilka nowych pomysłów do wypróbowania :) Ja z tych wszystkich obiadów, to chyba dzisiaj zrobiłam najlepszy :) Pierś z indyka robiłam jak na kotlety, sól, pieprz, posmarowałam musztardą, na to plasterek żółtego sera, podduszone wcześniej w parowarze pieczarki starte na średnich oczkach (z czosnkiem granulowanym), ogórek kiszony, zawinęłam w zawijasy, obwiązałam sznurkiem, posypałam Curry i do parowaru na 35 minut (pewnie mniej by wystarczyło, ale zawsze mam mieszane uczucia jeśli chodzi o indyka, no i jak zawinięte to juz w ogóle). Do tego marcheweczka i ziemniaczek w plasterkach i brokuł. Wyszło rewelacyjne :) Jedno z lepszych mięs jakie udało mi się zrobić W OGÓLE (nie tylko w parowarze, ale ogólnie). Polecam. Zasmakował mi też dip z jogurtu naturalnego, ząbka czosnku, musztardy, szczypiorku i koperku jako dodatek. Pychota :) Natomiast pierwszy i ostatni raz zrobiłam bakłażana. Przyznam, ze nie jadłam nigdy wcześniej i chciałam spróbować, ale wyszedł ohydny. Raz, ze się chyba rozgotował (może trzeba go dać już całkiem pod sam koniec? - ja dałam ze wszystkimi warzywami), ale też jego smak mi absolutnie nie podszedł. Właściwie nie smakował nikomu ;) Ale może coś źle zrobiłam? Przymierzam się tez do ryżu. Nie wiem tylko jak długo go robić. W mojej instrukcji jest podany czas i ilość wody na zwykły ryż a ja używam brązowego. Może masz z takim ryżem jakieś doświadczenie?
snowflake_88
17 kwietnia 2018, 09:43Pieczarki same w sobie wyszły dobre? Bakłażan generalnie jest problematyczny, mi wychodzi dobry tylko z tego przepisu: https://www.kwestiasmaku.com/zielony_srodek/baklazan/pieczony_baklazan/przepis.html Robiłam duszony na patelni i wtedy rzeczywiście ohyda, taki dobrze spieczony to w ogóle inna bajka. U mnie porażką okazała się parowana papryka, ogólnie lubię ale w tej wersji wyszła jakaś gorzka. Ryżu i kaszy jeszcze nie robiłam ale też planuję, na razie ten specjalny pojemniczek wykorzystuje do szpinaku i groszku.
Karolka_83
17 kwietnia 2018, 10:23Pieczarki starłam i poddusiłam w parowarze - ale musiałam je później doprawić, bo jednak same bez niczego są takie bezpłciowe w smaku. Dodałam troszkę czosnku granulowanego i ciut soli. W potrawę wkomponowały się fajnie (no ale był ogórek i musztarda, które były wyraziste). Ale robiłam dzień wcześniej pieczarki parowane w całości, jako dodatek i wtedy tylko popruszyłam ziołami prowansalskimi i wyszły smaczne :) Dzięki za przepis na bakłażan - może się skuszę - jeszcze mi pół zostało w lodówce ;) Papryki nie próbowałam jeszcze dusić, ale pamiętam, że kiedyś z patelni wyszła mi taka właśnie gorzka. Nie wiem dlaczego, bo często dodaję paprykę do potraw, gdzie trzeba ją wcześniej poddusić na patelni a gorzka wyszła mi tylko raz. Naszła mnie ostatnio chęć na takie pampuchy parowane (takie bułeczki drożdżowe - nie wiem czy kojarzysz?) :D Pamiętam je z dzieciństwa. Kiedyś nawet kupiłam gotowe w sklepie, ale to nie było zupełnie to. Rzucił mi się gdzieś przepis w oczy i chyba zrobię któregoś dnia. Polane jogurtem z jakimiś truskawkami lub innymi owocami :) mmmmmm
snowflake_88
17 kwietnia 2018, 10:55Pampuchy? Kojarzę tylko brioszki z Dnia Świra :D Coś mi świta z tymi pampuchami, tzn. wiem co to jest mniej więcej ale nigdy nie jadłam ani nie widziałam nigdzie. Wydaje mi się że to może być jakaś lokalna potrawa, jestem z Mazowsza. Co do jakichś wyrobów z ciasta to teraz mi zaświtało że kiedyś na jakimś zlocie food trucków jadłam chińskie pierożki won ton na parze z różnymi nadzieniami. Pyszne były :) Nie mam pojęcia jak się robi takie ciasto ale pewnie są jakieś przepisy w necie.