Dziś zaliczyłam pierwsze w tym sezonie narty. W czasach, kiedy w ogóle się nie ruszałam (czyli całkiem niedawno) był to jedyny sport, oprócz pływania, który lubiłam :D i nadal lubię bardzo. Więc jutro powtórka- narciarski poranek, tylko może trochę bardziej intensywny.
Menu:
Śniadanie: 3 kanapki z twarożkiem i miodem
Śniadanie: 3 kanapki z twarożkiem i miodem
II śniadanie: jogurt pitny 0%, rosół (po nartach skoczyliśmy na chwilę do babci i w ogóle nie wyobrażała sobie. jak mogłaby nam nie dać czegoś ciepłego do jedzenia :D)
Obiad: kurczak, makaron, brokuły, pomarańcza, 3 wafle ryżowe, cukierek-karmelek (dostałam jakiegoś napadu głodu, ani przez chwilę nie czułam się pełna, ale na szczęście dałam radę jakoś się powstrzymać przed dalszym wchłanianiem :P)
Kolacja: koktajl z mleka i syropu orzechowego
Kolacja taka dziwaczna, bo wybraliśmy się za znajomymi do knajpki posiedzieć. A ja jako kierowca stwierdziłam, że skoro już cierpię, bo nie mogę się ze wszystkimi piwa napić, to chociaż dobry koktajl sobie wypiję :) Za to odpuściłam oczywiście kebaba, na którego większość w pewnym momencie poszła.
Z aktywności tylko te narty, bo na nic więcej nie miałam czasu. A i tak waga wieczorna więcej niż zadowalająca :)
Pozdrawiam!
deeviance
12 lutego 2013, 23:32o ! gartuluje :) fajne menu!