Dzisiejsze ważenie poranne nie napawa mnie zbyt wielkim optymizmem, ale grunt to cieszyć się z tego, że drgnęło...
Chora jestem znowu, gardlo boli, kaszel dusi, a w pracy trzeba siedzieć, bo zastępca na urlopie buuuuu. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że córcia dzisiaj rano zaczęła kaszleć, coś czuję, że nici z basenu w weekend (a ma być upał!).
A jak tam u Was moje drogie? Jak się czujecie w takie gorące dni? Ja słabiutko... jak się nosi tyle złogów tłuszczu, to nie ma się co dziwić, prawda? Wczoraj wypiłam w sumie 3 litry płynów (woda, zielona herbatka i kawka), tak piłam i siku, piłam i siku i tak cały dzień, nawet w nocy wstałam.
Milego dnia!