Nie piszę tutaj bo chwilowo jestem jakaś taka do dupy. Nie mam na nic sił, ciągle jestem senna. Dzisiaj rano obudziłam się z bólem gardła i lekkim katarem. Upał + lodowata woda do picia... normalnie bosko. Kręciło mnie od kilku dni to teraz mam.
Z mniej ciekawszych spraw, to idę jeszcze dzisiaj to stomatologa. Mam już zdjęcie mojej paszczy, więc teraz tylko trzeba wysiedzieć na różowym fotelu u lekarza...
Od wyjazdu chłopka nie wchodziłam zbytnio na wagę. Bałam się... nie widziałam po sobie żadnych efektów wizualnych, podjadałam... ze względu na urodziny miałam po prostu zbyt dużo słodkości w domu. Tort czekoladowy, lody bakaliowe... i tak codziennie sobie coś podjadałam. Została mi jeszcze jedna porcja lodów i wszystkie słodkości zostały przeze mnie zjedzone :/
Mimo wszystko, weszłam dzisiaj rano na wagę. Podły nastrój spowodował, że było mi wszystko jedno. Na pocieszenie zobaczyłam wagę niższą niż ostatni podawany wymiar... 80,4 kg. Cieszę się niezmiernie ale do sufitu nie skaczę, nie mam energii ani sił... ale pasek sobie zaktualizuje, a co tam. Mam nadzieję, że w lipcu pożegnam się na dobre z 8 na przodzie.
jestem_gruba102
8 lipca 2015, 13:31już nie dużo Ci brakuje, więc niech ta wyczekana 7 będzie powodem do nie-zjedzenia tej porcji lodów !
new_balance
8 lipca 2015, 09:52Czasami przychodzi gorszy okres, ale to minie...zobaczysz :) Zdrówka życzę!