Dzień 55
...tak naprawdę mogłabym odliczyć 10 dni które były różne...trochę przerwy od treningu...samopoczucie było kiepskie....bóle w plecach uniemożliwyły mi ćwiczenia...a beznadziejna pogoda zniechęciła mnie do biegania.
Cel osiagnięty nie został...miało być 65 ale niestety nie ma jest 66,3kg...ale nie będę biadolić...idzie powoli ale do przodu...jeszcze nie tracę motywacji ...teraz dziecko przyjechało ze Szkocji gdzie studiuje, też pracuje nad sylwetką, efekty świetne także mam przez najbliższe dwa tygodnie wsparcie więc wkręcę sobie znowu wysokie obroty i ruszę jeszcze te kilogramy...nawet jak ich nie ubywa zbyt dużo to gdy jem regularnie i odpowiednio zbilansowane żarełko wtedy czuję się świetnie:)
Teraz uaktulanię paski i zabieram się do roboty, pogoda się poprawiła więc bieganko będzie, plecy jeszcze bolą więc ćwiczenia tylko niektóre ale zastanawiam się czy nie uruchomię orbitreka tylko muszę mu zorganizować miejsce....taka mała odmiana:)
motylek278
31 maja 2015, 07:26Zawsze nie udaje się na czas mieć osiągnięty cel.U mnie tak samo się dzieje.Byle się nie poddać i cel nadchodzi potem...Pozdrawiam