Dzień 27
Dzisiaj było ważenie...niestety spadku wagi brak...chociaż czuję się bardzo lekko, może pora się pomierzyć...? Zrobię to w piątek i wogóle zmienię dzień ważenia na piątek...po weekendzie bywa różnie i to może demotywować. W piątek wrócił mój Mężuś po tygodniowym wyjeździe...więc oczywiście były pokusy...winko, serek pleśniowy, orzeszki...ale słodyczy nie tknęłam.
- W czwartek była cała mel b., piątek wolny od ćwiczeń, sobota bieg 60 minut, niedziela bez ćwiczeń.
Od dziś znowu do piątku sama z chłopakami więc walczę dalej.
Dzisiaj na śniadanie: 54g chlebka, 50g tuńczyka w oleju, jajko, łyżeczka majonezu, kawa z mlekiem 1,5%, obiad mało zdrowy ale dzisiaj postanowiłam zrobić wolne od gotowania więc była zupka chińska, teraz zaliczę bieganie a później zabieram się za szycie nowych zasłonek...a kolacyjka może jakiś twarożek...?
A teraz zrządzenie losu...chłopaki zamówiły pizzę ale spóżnienie w dostawie ponad 40 minut więc podziękowali...i dobrze bo musiałabym walczyć aby się nie skusić:)
agulina30
10 marca 2014, 17:47nie martw się zastojem wagi! ja też tak mam - potrafi cholera stać w miejscu przez tydzień - mimo ścisłej diety i ćwiczeń. w końcu ruszy w dół!