Dzień 12
Jakoś idzie choć jeszcze nie tak jak bym chciała. W tym tygodniu był 3 razy skalpel i dwa razy bieganie 60 minut...ale z dietką idzie gorzej. Ale wiem, że się wkręcę.
Wczoraj był bal...cudowny, wyskakałam napewno dużo kalorii. Zapewne jeszcze tam zagościmy bo ludzie cudowni, pięknie przebrani, cała zabawa skupiała się na parkiecie a nie przy stole a koszt to 30zł kawka herbatka ciastko - a jedzonko swoje...opcja świetna. Wrzucam kilka fotek bo bal był przebierany....oj długo nie wiedziałam w co nas ubrać ale w końcu przypadkiem znalazłam w ciuszkach bluzeczkę gorsecik, która mnie zainspirowała na burleskę....trochę powycinałam poprzycinałam pododowałam i wyszło tak....a partnerował mi mój kochany Al Capone:)
A tu hit!!! ....nogi Pana Królewny....Facet swoim przebraniem i tym jak potruszał się na szpilkach zrobił furorę...partnerowała mu Pani w meloniku...byli niesamowici!