wczorajszy dzień zakończył się zakupowym szaleństwem. nie jedzeniowym ale ubraniowym dla chłopaków :)na szczęście jedynym grzeszkiem było kupienie sobie coli zero - w tej diecie mogę- ale w domu jakoś mi nie smakowała. stwierdzam fakt, iż w moim przypadku jak czegoś długo nie jem lub nie piję, to oczy by chciały ale żołądek stanowczo to wypiera.
i tak niespodziewanie okazało się ,że będę musiała jechać po mamę te 709 km, a wiadomo w podróży ciężko jeść co 2 godz więc chyba pojadę na wieczór i wtedy zrobię sobie może koktajl białkowy. akurat w piatek mam aż 4 posiłki białkowe , 1 warzywa i 1 wszystko. cosik wykombinuje. zaraz szybko posprzątam, pójdę po jakieś kwiaty na balkon, a potem może trening na kinekcie kardio, albo bieżnia w domowym zaciszu. bardzo się cieszę na przyjazd mamy, mieszkam na terenie przypominającym bieszczady więc będzie mój ulubiony nordig walking w terenie jutro jeszcze w pracy na 6 godz więc wysiłek fizyczny będzie.
wczorajsze posiłki
1- sałatka z tuńczyka
2- jajka na miękko 2 szt + ogórki kiszone
3- jabłko+winogron
4- cukinia nadziewana mięsem i warzywami
5- sałatka z roszponki, szpinaku ,pomidorów i ogórka zielonego
6-pomidory z bazylią i sałatą
walkadokonca
22 maja 2017, 15:09Będzie coraz lepiej :) trzymam kciuki
grrendel
20 maja 2017, 08:23Trzymam kciuki!
aniaczeresnia
17 maja 2017, 11:53Czasem trudno dostosowac diete do rytmu życia, ale trzeba kombinować, jakie wyjście? Pieknie sie trzymasz!