Mąż mój szanowny tudzież moi znajomi bliżsi i dalsi upodobali sobie nazywanie smakołyków dietetycznych, których smaku oczywiście nie znają, a jeśli próbują to krzywią się zanim jeszcze ukąszą jakby to był co najmniej gołębim odchodem posmarowany specyfik. Ale okazuje się, że niektóre z tych nazw- najczęściej te tworzone przez mężczyzn, wchodzą już niemal do słownika. Okazuje się też, że jak każda grupa społeczna, tak i ludzie na diecie, mają własny slang.
1. (to co wszyscy znają) płyta pilśniowa- pieczywo chrupkie typu Wasa
2. ( to co przypomniała mi tu jedna z dziewczyn) styropian- wafle ryżowe
3. mameła lub glut tudzież fluk- len mielony rozmieszany z wodą ( w moim domu, autor- mąż)
4. brudny chleb- chleb pełnoziarnisty lub ciemny razowy ( po przecież tylko ja widzę różnicę)
5. kozie bobki - suszone śliwki, albo rodzynki, ewentualnie (w zależności od potrzeb hahahaha) kasza gryczana
6. wędlina i mięso z kuraka - wędlina drobiowa
7. kurak z pazurkami i dziubkami zmielony razem z klatką- pasztecik drobiowy
8. udziec kurczaczy- ćwiartka z kurczaka
9. bez gluta- bez glutenu
10. zestaw dla królika - zestaw surówek, surówki, sałatki
11. kebab z ptaka- kebab z kurczakiem (baaaardzo dwuznaczny hahahaha)
12. zupa halucynogenna- to pieczarkowa ( bo dla mojego męża pieczarki to nie grzyby)
13. śmieciówka- to zupa warzywna taka ze wszystkiego co jest
13. zwłoki z solarium- cały kurczak wędzony (rzadko, bo rzadko kupowany, ale się zdarzyło i już przy kasie został ochrzczony tą apetyczną nazwą hahahaha, wprawiając w radość panią przy kasie i pół kolejki, która to usłyszała
Największą kreatywnością wykazuje się niezmiennie mój mąż. Pewnie nie tylko u mnie tak jest. Cholera- a schabowy, to zawsze schabowy.
hahahaha a przy okazji, bo zaraz idę zjeść i poćwiczyć:
1. legginsy na rower itp. - majtki
2. antyseks- stanik sportowy
3. kozioł- rower treningowy
4. wyginam śmiało ciało - czyli robię brzuszki i inne ćwiczenia na podłodze
A więc: wypiję gluta, po czym zrobie sobie dwie kanapki z brudnym chlebem, na to rzucę plaster wędliny z kuraka i pomidor. Potem włożę majtki i antyseks i przez godzinę będę jeździć na koźle. Ach ale najpierw pójdę do wodopoju ( zgrzewka wodu-zapomniałam i przyniosę sobie półitra choć ona ma 0.75 ) a kiedy skończę jeździć na koźle będę wyginac śmiało ciało. No to lecę.
katy-waity
30 lipca 2015, 14:27nfajne:))) a na chrupki typ Wasa tez mówie podobnie, tektura;) wedlug mnie nie maja zadnych wartosci i tak wyobrazam sobie ze smakowalaby tekturka:))
karaluszyca
30 lipca 2015, 16:23No prawda, ale jak człowiek na diecie, to wszystko smakuje przednio :D
bashita
30 lipca 2015, 12:02Karma dla kur – muesli :) Nie mogę przestać się śmiać z tego kuraka zmielonego z klatką – mistrzostwo!
karaluszyca
30 lipca 2015, 16:21karma dla kur śmieszy mnie równie mocno :D
menkowa
30 lipca 2015, 10:05u mnie chrupkie pieczywo wasa to KARTON :D
karaluszyca
30 lipca 2015, 10:55no, faceci myślą jednak albo sportowo, albo technicznie :D
Majkkaa4
30 lipca 2015, 08:39fajny wpis ;-) podkolanówki takie cieńkie wg.mojego małżona antygwałtki
karaluszyca
30 lipca 2015, 10:54ahahahaha, umarłam :D
emlu83
30 lipca 2015, 07:34Rozwaliły mnie zwłoki z solarium :D:D:D
karaluszyca
30 lipca 2015, 10:53tak obrazowo bardzo- i jak to potem ruszyć ? :D
Aniutka2015
30 lipca 2015, 07:19hahahaahah ;)) a kasza gryczana u mojego męża to żużel ;))
karaluszyca
30 lipca 2015, 10:53ahahahaha :D Dobre, dostrzegam pewien podobny tok rozumowania u naszych mężczyzn :D
kazdanazwazajeta
30 lipca 2015, 02:22Zmielony razem z klatka... - to powinni gdzies udokumentowac! Hahaahaha. :D
karaluszyca
30 lipca 2015, 10:52prawda ? hahahahaha, mam w domu wesoło- już nie będę nawet mówić ile nazw jest na mnie i że już nie pamiętam, kiedy się zwrócił do mnie po imieniu :D
kachna_grubachna
29 lipca 2015, 23:06:)
aluna235
29 lipca 2015, 22:56Uśmiałam się do łez. Dodaję jeszcze jedno słowo "śrut" - musli, granola. Pozdrowienia dla Ciebie i męża. Tylko kozła nie zajedź!
karaluszyca
29 lipca 2015, 23:32Ujeżdżam go coraz mniej delikatnie :D
karaluszyca
29 lipca 2015, 23:33A no tak, śrut - też się przewinęło hahahahaha, ale u nas to były plewy czasem :D
patih
29 lipca 2015, 20:53no cóż, większość tych smakołyków naprawdę jest obrzydliwa, nie da sie ukryć :)
karaluszyca
29 lipca 2015, 23:35Czy ja wiem...ja jestem na etapie wmawiania sobie, że są cudowne :D
madziowata
29 lipca 2015, 18:47ugotowany len... to dla mnie smarki... :P ale widzę mąż twórczy....
karaluszyca
29 lipca 2015, 23:38smarki...fluki...jak zwał tak zwał, z jednym się kojarzy :D o tak, szczególnie jeśli chodzi o to co wiąże się z moim zrzucaniem wagi. Czasem potrafi siąść i kiedy sobie w najlepsze jadę zacząć swoje "szybciej, szybciej, chcę widzieć iskry! " no..a ja sobie powiedzmy książke akurat czytam na nim pedałując :D
tikaa
29 lipca 2015, 18:32hehehe :Pkozie bobki bardzo mi smakują :P a zupa halucynogenna to moja ulubiona :) mój chłopak też uważa że pieczarki to nie grzyby :P a na wafle ryżowe też mówię styropian :P
karaluszyca
29 lipca 2015, 23:39Tak pieczarki to nie grzyby a redds to nie piwo :D
badarba
29 lipca 2015, 18:14hahahahahahahahahaha.....padlam :D Kobieto, alez Ty masz poczucie humoru:D
karaluszyca
29 lipca 2015, 23:40troszkę :D to jad, sączy się ze mnie, bo jestem grubaśna i wysącza się wraz z tłuszczem z zazdrości o te wszystkie, które sa chude i mnie denerwują hahahahaha (oczywiście żartuję)